Mercedes-Benz SL 63 AMG

• 525 KM
• 630 Nm
• 4.6 s
• 250 km/h

SL w nomenklaturze Mercedesa odnosi się do "Sport Leicht", co tłumaczyć można jako "sportowa lekkość". Po raz pierwszy takie oznaczenie pojawiło się w 1952 roku w legendarnym coupe 300 SL, którego drzwi unoszone go góry wzorem mewich skrzydeł zapewne będą się śnić pasjonatom czterech kółek do końca świata. Dwa lata później na rynek wszedł pierwszy roadster serii SL, której nowe modele pojawiają się nieprzerwanie do dnia dzisiejszego.

Najnowsze wcielenie odkrytego SL miało swoją premierę na salonie samochodowym w Genewie w marcu 2008 roku. "Najnowsze" w tym przypadku nie jest jednak najlepszym określeniem zważywszy na to, że tak naprawdę chodzi o face-liffting szóstej generacji SL, która na dobrą sprawę pojawiła się jeszcze w 2001 roku. Po drodze przeszła jednak kilka znaczących modyfikacji i jest jak najbardziej godna swoich czasów.

Wraz z nowym wizerunkiem największego po SLR sportowego Mercedesa odchodzą w zapomnienie podwójne, owalne reflektory na przedzie. W ich miejsce styliści ze Stuttgartu zaserwowali swoim klientom połączenie kształtów rombu z kroplą wody, które podobać się mogą, ale nie muszą. Z resztą zmianom poddany został cały przód. Znajdziemy tu nowy zderzak z jeszcze większymi wlotami powietrza (w najmocniejszych wersjach przyjmują one bardziej kanciaste kształty) oraz grill z pojedynczą, poziomą listwą, na której środku (tak samo jak w 300 SL) umieszczono firmową, trójramienną gwiazdę. Idąc dalej tropem zmian natkniemy się na nowe boczne wyloty powietrza z pojedynczymi, grubymi, poziomymi żeberkami, na których w najmocniejszych wersjach znalazło się miejsce na zamanifestowanie specyfikacji jednostki napędowej. Z kolejnym rzutem oka przejdziemy do zretuszowanych lusterek bocznych oraz nowych felg a szukając kolejnych nowości zatrzymamy się dopiero na tyle, gdzie zmieniono tylko zderzak (w topowych wersjach podkreślając obecność dyfuzora). Obowiązkowych czterech końcówek wydechu i tylnego spoilera w SL63 i SL65 przedstawiać nie trzeba. A skoro już o nich mowa...

Zupełnie nowy SL 63 AMG (poprzednio jego miejsce zajmował SL 55 AMG) napędzany jest silnikiem znanym już ze starszych modeli mających identyczną cyfrę w nazwie - 6,2-litrowym V8 o naturalnej mocy 525 koni mechanicznych. W standardowej konfiguracji zestrojono go teraz z zupełnie nowym 7-stopniowym automatem SpeedShift MCT (poprzednie wersje AMG posiadały automatycznie skrzynie biegów o pięciu przełożeniach) współpracującym z mokrym sprzęgłem (jego elementy cierne zanurzone są w oleju), które zastąpiło tradycyjny konwerter momentu obrotowego. Nowa przekładnia pracuje w czterech trybach: C (komfort), S (sport), S+ (sport plus) oraz M (tryb ręczny). W trybie S skrzynia załącza nowe przełożenia o 20% żwawiej niż C, a w trybie S+ o kolejne 20% szybciej niż w S. W najbardziej wyczynowym trybie M skrzynia reaguje o kolejne 10% szybciej (Merc podaje, że aż 50% szybciej w porównaniu do C, choć gdyby się uprzeć i policzyć to jak należy wcale tyle by nie wyszło) ścinając czas zmiany przełożenia do 100 milisekund. Nie ma także najmniejszych problemów z ostrą redukcją - bez najmniejszych zgrzytów można zejść z 7 biegu od razu na 4 bądź z 5 na 2. Zmiana biegów odbywa się poprzez łopatki przy kierownicy bądź tradycyjny drążek obity skórą i nieco mniej tradycyjnym karbonem.

Na pokładzie, na którym w porównaniu do poprzednich SL zmieniła się kierownica, zegary, materiały i niektóre przełączniki, znajdziemy przyciski kontrolujące pracę trzypoziomowego systemu ESP stabilizującego tor jazdy (on, off i sport), zmodernizowanego ABC (Active Body Control) sprawującego pieczę nad zawieszeniem oraz trybu AMG, w którym automatycznie wybierane są z góry zdefiniowane charakterystyki pracy skrzyni biegów oraz zawieszenia (z możliwością zaprogramowania własnych). Mercedes dodał także własną kontrolę szybkiego startu, którą ochrzcił mianem Race Start. Po potwierdzeniu gotowości przejścia na napędu warp pozostaje pociągnąć raz łopatkę zapinającą górny bieg, zdjąć nogę z hamulca i wcisnąć do oporu pedał gazu. Automatyczny system przekaże moment silnika na koła przy odpowiedniej prędkości obrotowej i w razie konieczności sam zmieni bieg na wyższy. Setkę na prędkościomierzu zobaczymy już po 4,6 sekundach. Dla porównania: składany dach SL dostępny także w wersji przeszklonej otwiera się w 16 sekund. Lepiej zgrać to w czasie, aby uniknąć przykrych niespodzianek.

Kilka nowości w SL po face-lifftingu znajdziemy jeszcze na liście wyposażenia. Do głównych należy seryjny aktywny układ kierowniczy, nowy system multimedialny o tylu możliwościach, że aż strach zacząć je wymieniać oraz opcjonalny system AirScarf (dopłata rzędu 2 550 złotych), którego nazwa chyba najlepiej tłumaczy jego działanie - "powietrzny szal". Za dopłatą ponad 11 tysięcy euro (polska cena nie jest jeszcze znana) otrzymamy wyczynowy pakiet, w którego skład wchodzą między innymi przednie ceramiczne hamulce, wielodyskowy mechanizm różnicowy z 40-procentowym stopniem zblokowania (zwykły ma 30%), podrasowane zawieszenie i sportowa kierownica o zmniejszonej średnicy i ściętym dole.

W ofercie SL pozostają znane silniki, które nieznanie podrasowano zwracając największą uwagę na wielkość spalania i nowe normy czystości spalin. Z zakresie od nowego SL 280 po SL 600 odnajdziemy silniki od V6 po V12 o mocy od 231 do 517 KM. SL'ki z dopiskiem AMG to już klasa w klasie, choć SL 63 AMG kosztuje podobnie jak SL 600 tylko nieco ponad 0,6 miliona złotych. Do SL 65 należy dołożyć jeszcze połowę tej sumy (prawie milion złotych). A Mercedes pracuje już nad SL 65 AMG Black Series, który ma rozwijać jakieś 670 KM...

W sezonie 2008 zmodyfikowany SL 63 AMG zastąpił na torach Formuły 1 w roli samochodu bezpieczeństwa napędzany niemal tym samym silnikiem model CLK 63 AMG.

Tekst: Przemysław Rosołowski.
Ostatnia aktualizacja: 08.05.2008