Stephan Winkelmann, prezes Automobili Lamborghini, zapytany przy okazji premiery coupe Huracan LP610-4 na salonie samochodowym w Genewie w 2014 roku o najbliższą przyszłość marki dość jednoznacznie wykluczał z niej pojazdy hybrydowe. Ze względu na koszty produkcji, koszty opracowania oraz masę i cenę samego samochodu pomysł na budowę konkurenta dla LaFerrari, McLarena P1 i Porsche 918 Spydera został całkowicie odrzucony. Ponadto DNA marki nakazywało trzymać się wyłącznie wolnossących silników benzynowych... do czasu aż technologia, szczególnie w dziedzinie baterii, pójdzie do przodu.
W ciągu kolejnych siedmiu miesięcy sytuacja nie uległa drastycznej zmianie, ale nastroje w Lamborghini z pewnością stały się hybrydom bardziej przychylne. Pierwszego października podczas wieczoru premier Volkswagena, poprzedzającego otwarcie salonu samochodowego w Paryżu, Winkelmann wjechał na scenę w nowym, błękitnym coupe włoskiej marki. Maszyna otrzymała imię Asterion oraz oznaczenie LPI910-4, w którym "I" odnosiło się do "Ibrido" - po włosku "hybrydowy".
Demonstracyjny Asterion wybrał się tam, gdzie nie dotarł wcześniej żaden inny samochód Lamborghini i został opracowany w całości wewnątrz firmy, która w dobie hybryd i silników spalinowych z turbodoładowaniem nie chciała zostać z nowymi technologiami w tyle. Nazwę samochodu zaczerpnięto z mitologii greckiej: imię Asterion nosił według niej król Krety oraz, co znacznie ważniejsze, Minotaur, który był hybrydą człowieka i byka. Trudno o bardziej trafny wybór.
Hybryda z Sant'Agata Bolognese powstała wokół mechanizmów z modelu Huracan i węglowego kadłuba, opartego na szkielecie Aventadora, ale przybrała zupełnie inną formę, niż seryjne samochody Lamborghini. Zamiast płaskiego, szerokiego coupe Włosi przygotowali coś na kształt typowego grand tourera: luksusowe coupe do codziennego podróżowania, a nie zdzierania opon na torach z silnikiem umieszczonym centralnie. Jest nim jednostka z seryjnego LP610-4: wolnossące V10 o pojemności 5,2 litrów z suchą miską olejową, bezpośrednim wtryskiem paliwa (Iniezione Diretta Stratificata) oraz pośrednim, wielopunktowym wtryskiem paliwa MPI. Najważniejsze parametry ani drgnęły: 610 koni mechanicznych mocy oraz 560 niutonometrów momentu obrotowego.
Pozostałe 300 koni mechanicznych w oznaczeniu Asteriona bierze się aż z trzech silników elektrycznych. Jeden umieszczony jest między 7-stopniową, dwusprzęgłową skrzynią biegów w układzie transaxle (skrzynia przy tylnej osi za silnikiem), a silnikiem i służy przede wszystkim jako rozrusznik oraz prądnica. Dwa pozostałe umieszczono przy przednich kołach i oprogramowano systemem inteligentnego rozdziału momentu obrotowego. Zdefiniowano trzy tryby jazdy: "Zero" czyli o zerowej emisji spalin, "I" czyli hybrydowy oraz "T" czyli wykorzystujący tylko silnik cieplny ("Termico").
Energia elektryczna niezbędna do zasilenia całego układu napędowego przechowywana jest w litowo-jonowych bateriach, które upchnięto w tunelu środkowym przed silnikiem. Wolną przestrzeń otrzymano po usunięciu mechanizmów, które w seryjnych Lamborghini odpowiadają za przenoszenie napędu nie tylko na tylne, ale również na przednie koła. Ładowanie baterii odbywa się w czasie jazdy poprzez system odzyskiwania energii lub na postoju ze zwykłego gniazdka lub stacji o wysokim napięciu. Cała paczka razem z silnikami elektrycznymi i osprzętem waży około 250 kilogramów.
W trybie elektrycznym odziany w karoserię z włókien węglowych Asterion może pokonać do 50 kilometrów z prędkością do 125 km/h. Bestia godna tego imienia budzi się w nim w trybie hybrydowym. Na rozwinięcie 100 km/h pojazd traci wtedy tylko trzy sekundy, a jego prędkość maksymalna sięga 320 km/h. Razem z silnikiem spalinowym budzą się jeszcze większe możliwości auta, czyli znane z seryjnych Lamborghini tryby jazdy Strada, Sport oraz Corsa. Średnie zużycie paliwa, mierzone według obowiązujących norm: skromne 4,12 litry na 100 kilometrów.
Koncept pokryto lakierem Blue Elektra, a jego kształty nakreślono znacznie mniej ostrymi liniami i krawędziami, które definiują super sportowego Aventadora i Huracana, o szalonym Veneno nie wspominając. To celowy zabieg, mający podkreślić mniej wybuchową naturę auta i wskazać kierunek, w którym mogą pójść przyszłe modele Lamborghini nowych segmentów. Nowością jest układ aktywnego chłodzenia powietrzem: przednie wloty z siatką metalową i siatką tytanową, które zachodzą na siebie. Ruchome są także trzy szklane płyty, które tworzą pokrywę silnika i obracają się w zależności od wybranego trybu jazdy.
Dwuosobowe wnętrze obszyto skórą w odcieniach Bianco Celaeno i Marrone Attis, ozdobiono elementami z aluminium, włókien węglowych i tytanu, a w ręce kierowcy oddano kierownicę inspirowaną legendarną Miurą. Na środku umieszczono tablet, za pośrednictwem którego można sterować różnymi funkcjami auta, od sprzętu grającego po nawigację satelitarną i który można zabrać ze sobą.
Tekst: Przemysław Rosołowski
Ostatnia aktualizacja: 01.10.2014