Samochody z silnikiem umieszczonym centralnie zagościły na stałe na mapie samochodowego świata dopiero kilkanaście lat po drugiej wojnie światowej. Rodzinny zakład Cooperów na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych zrewolucjonizował Formułę 1, a w drugiej połowie lat sześćdziesiątych Lamborghini Miura jako pierwszy, osobowy samochód z silnikiem tuż za plecami kierowcy i pasażerów nie tylko nie doprowadził do ruiny producenta, ale znalazł setki nabywców. Nie znaczy to jednak, że przed wojną nic się nie działo. Działo się bardzo dużo!
Najbardziej znane, przedwojenne eksperymenty z silnikiem ulokowanym między osiami to drogowe samochody Rumplera, wyścigowy i osobowy model Benza oraz bolidy klasy Grand Prix budowane przez Auto Union i zaprojektowane przez Ferdinanda Porsche. Swój niewielki udział w nadciągającej małymi krokami rewolucji miała również marka Mercedes-Benz, utworzona w roku 1926 po połączeniu konkurujących wcześniej ze sobą firm Karla Benza i Gottlieba Daimlera.
A wszystko zaczęło się od najmniejszego w ofercie firmy, mierzącego niecałe 4,2 metry długości modelu serii 130 (generacja W 23), który pokazano na wystawie w Berlinie w 1934 roku. Auto było po części reakcją na kryzys i kurczące się portfele klientów, a po części okazją do eksperymentów z rozwiązaniami technicznymi i aerodynamiką. Nie sprawdziło się niestety w żadnej z tych ról. Maszynę zbudowano na nowym podwoziu z poprowadzoną wzdłużnie, po środku belką i z niezależnym zawieszeniem. Silnik znalazł się za tylną osią - po raz pierwszy w tym miejscu w Mercedesie i po raz pierwszy w samochodzie produkowanym na wielką skalę. W takiej pozycji 4-cylindrowy motor o pojemności 1,3 litra i mocy 26 KM sprawił, że na tylnej osi spoczywało dwie trzecie masy auta, co wpływało fatalnie na prowadzenie. Amatorów serii nie przyspożył także projekt karoserii, ani wersja pozbawiona dachu.
Jeszcze w tym samym roku na bazie 130 przygotowano pięć lub sześć sztuk modelu 150 Sport Saloon (ostatnie zdjęcie w galerii), który dziś nazwalibyśmy coupe. Auto przygotowano z myślą o długodystansowym, 2000-kilometrowym rajdzie przez Niemcy i wyposażono w nową, 2-drzwiową karoserię oraz 55-konny silnik powiększony do 1,5 litra z dwoma dwugardzielowymi gaźnikami Solexa. Problemy z rozkładem mas rozwiązano poprzez obrócenie jednostki napędowej i skrzyni biegów o 180 stopni - tak, że silnik znalazł się przed tylną osią. Ten sam pomysł wykorzystano w drogowym modelu 150 Sport Roadster, który wprowadzono do sprzedaży w lutym 1935 roku.
150 Sport Roadster otrzymał zupełnie nową, opływową karoserię z charakterystycznymi trzema lampami na przedzie (po środku światło drogowe), dwoma kołami zapasowymi zawieszonymi po obu stronach komory silnika i tyłem w stylu odwróconej do góry dnem łodzi z dwoma miejscami na tablicę rejestracyjną. W środku było miejsce tylko dla kierowcy i pasażera, przestrzeń na tylną kanapę okupował silnik. Za tylną osią znalazła się tylko skrzynia biegów i niewielka chłodnica, na którą skompresowane powietrze kierował wentylator napędzany silnikiem. Moc 55 koni mechanicznych pozwalała na rozwinięcie prędkości 125 km/h - jak na taką moc i lata trzydzieste wynik świetny, możliwy między innymi dzięki niskiej masie, którą w firmowych folderach reklamowano jako skromne 19 kilogramów przypadające na każdy KM.
Miejsce na niewielki bagaż i miękki, składany dach znajdowało się za fotelami. Pod przednią maską ukryto zbiornik paliwa oraz bagażnik, w którym można było umieścić dużą walizkę. Nowa sztuka 150 Sport Roadstera kosztowała 6600 reichsmarek, czyli aż o 2,7 tysiące marek więcej, niż model 130 w wersji cabrio. Nic dziwnego więc, że nabywców było niewielu i w roku 1936 auto zniknęło z oferty marki. Ilu chętnych znalazło dokładnie? Tego nie wiedzą nawet w Daimler-Benzie. Według jednych statystyk można przyjąć 20 sztuk, według liczby karoserii zbudowanych w Sindelfingen wychodzi tylko 5 egzemplarzy, a w papierach dokumentujących sprzedaż można doszukać się tylko dwóch samochodów.
Mercedes-Benz 150 Sport Roadster zachował się do dzisiaj tylko w jednym egzemplarzu. Auto w czerwonym lakierze zostało odkupione przez Daimler-Benza pod koniec lat czterdziestych z przebiegiem 44,5 tysięcy kilometrów. Starannie odrestaurowane auto na co dzień znajduje się w muzealnej części Mercedes-Benz Classic Center w Irvine w Kalifornii w Stanach Zjednoczonych.
Tekst: Przemysław Rosołowski
Ostatnia aktualizacja: 28.03.2013