Z czym kojarzą się japońskie samochody? Oczywiście z niezawodnymi, ale do bólu nudnymi wozidełkami, takimi jak Toyota Corolla. Jeśli chodzi o wozy sportowe Japończycy nie mają się czego wstydzić, produkują w końcu Lancera i Imprezę, czy Mazdę RX-8. Niemniej jednak są to samochody sportowe, a nie supersamochody. W naszym mniemaniu supersamochód ma nie tylko jeździć bardzo szybko, ale przede wszystkim ma zwracać uwagę swoim niecodziennym wyglądem, powinien być także rzadki, drogi i robiony ręcznie. Żadne japońskie auto nie spełnia tych warunków i raczej spełniać nie będzie. Czy to oznacza, że w kraju kwitnącej wiśni nigdy nie powstanie konkurent dla Lamborghini czy Ferrari? Zdecydowanie nie! Nissan stworzył bowiem samochód, który swoją nienajlepszą prezencję rekompensuje techniką. Może spowoduje on, że europejczycy w ogóle zmienią definicję supercara?
Pierwsze przymiarki do wprowadzenia na rynek superauta Nissana miały miejsce w 2001 roku. Wtedy to pokazano szkaradny prototyp, który na szczęście nie trafił do produkcji. Kolejny prototyp, tym razem bardzo podobny do wersji produkcyjnej świat ujrzał 4 lata później.
Zacznijmy od wad tego samochodu. Po pierwsze nie nazywa się Ferrari czy Porsche, tylko Nissan. Bądźmy szczerzy, ta marka kojarzy się najczęściej z dobrymi terenówkami i modelami, takimi jak Almera. Każdy kto trochę bardziej interesuje się samochodami wspomni zaraz o Skyline. Niestety, to tylko zwykły, masowo produkowany samochód sportowy, z tą różnicą, że jego moc można było podnieść do jakiegoś miliona koni. Nawiasem mówiąc Nissan wzbrania się przed nazywaniem GT następcą Skyline, zatem mamy do czynienia z wejściem japońskiej firmy na nieznane dla niej terytorium.
Na pierwszy rzut oka nowy Nissan nie prezentuje się najlepiej, w ogóle trudno dobrać słowa aby go opisać. Jeśli jednak przyjrzymy mu się dokładniej zauważymy pewne detale, które wzbudzą nasze zainteresowanie. Z pewnością GT-R ma swój niepowtarzalny styl, łatwo odgadnąć, że pochodzi z Japonii, ze stajni Nissana. Niczego nie udaje, jest jaki jest. Nie każdemu się spodoba, ale to już kwestia gustu. Jest przede wszystkim bardzo nowoczesny. Świadczy o tym choćby bardzo oszklona kabina z czarnymi słupkami i modna ostatnio forma przedniej atrapy. Przednie i tylne światła przywodzą z kolei na myśli inne sportowe Nissany. Wóz prezentuje się zdecydowanie agresywnie, jednocześnie będąc dosyć eleganckim coupe.
GT-R spędził więcej czasu w tunelu aerodynamicznym niż pewien były poseł w solarium. Nadwozie ma niespotykany opór powietrza; współczynnik Cx wynosi tutaj 0,26. W porównaniu do Nissana Bugatti Veyron jest jak kiosk ruchu, ze współczynnikiem 0,36. Podwozie auta jest całkowicie zabudowane karbonowymi płytami, a efekt przyssania się do drogi zapewnia dyfuzor.
Kabina Nissana GT-R swoim stylem nie dorównuje europejskiej konkurencji. Jest trochę za ciemna i smutna, sytuacje minimalnie poprawiają aluminiowe wstawki. Na desce multum przycisków i wielki wyświetlacz. Czy ktoś bez wykształcenia inżynierskiego będzie mógł to obsługiwać pozostaje otwartym pytaniem. Nieco nad dźwignią zmiany biegów znajdują się 3 zdecydowanie wyróżnione przyciski, które służą do zmiany ustawień skrzyni biegów, zawieszenia i kontroli trakcji. Zaraz obok nich włącznik świateł awaryjnych, czyżby Nissan chciał nam powiedzieć, że ta cała elektronika będzie zawodna? Większość Europejczyków uważa, że najlepsze i najbardziej zaawansowane technicznie auta są produkowane w Niemczech. Opisywany Nissan udowadnia, że światową potęgą techniczną jest Japonia, bo jak inaczej można wytłumaczyć fakt, że GT-R pokonuje na torze kwiat znacznie mocniejszych superaut?
Większość Nissanów jest wyposażana w silniki od Renault, na szczęście nie w tym przypadku. Pod maską GT-R znalazł się sześciocylindrowy motor zaprojektowany i ręcznie składany w Jokohamie. Włosi czy Anglicy stosują w swoich superautach motory V12, Japończycy zdecydowali, że w GT-R wystarczy jednostka o połowę mniejsza, ale za to z doładowaniem. Dwie turbiny IHI plus chodnica powietrza dolotowego zapewniają 480 koni i aż 587 Nm. Blok silnika wykonano z aluminium, ma on ponadto bardzo cienkie tuleje cylindrów, co dodatkowo obniża masę.
Nissan, podobnie jak Audi i Mitsubishi zdecydował się na wyposażenie swojego auta w dwusprzęgłową skrzynię biegów. W tym przypadku urządzenie nazywa się GR6 i jak każda skrzynia dwusprzęgłowa zapewnia błyskawiczną i niewyczuwalną zmianę biegów. Należy tutaj dodać że GR6 zmienia biegi z międzygazem. Do zmiany biegów służą łopatki przy kierownicy, skrzynia może także pracować w trybie automatycznym. Ponadto ma dwa programy pracy: sportowy oraz komfortowy. Ciekawostką są zastosowane sprzęgła. Są dwa, a poza tym każde składa się z trzech talerzy.
Japończycy, podobnie jak ich koledzy z Lamborghini czy Porsche postawili na napęd na 4 koła. Podobnie jak inne elementy tego auta jest on bardzo wyszukany, a ze zrozumieniem jego działania miałby problem rektor wydziału budowy maszyn. Warto jednak wspomnieć o najważniejszych szczegółach. Oba sprzęgła, skrzynia biegów, centralny oraz tylny dyferencjał zostały umieszczone w jednej obudowie bezpośrednio przed tylną osią. Wszystko dla odpowiedniego rozkładu mas. "Kombajn" został przymocowany do ramy na specjalnych poduszkach, co niweluje wibracje. Do przeniesienia momentu obrotowego wykorzystano 2 wały napędowe z włókien węglowych. Pierwszy z nich łączy wał korbowy silnika ze skrzynią biegów i dyfrem z tyłu. Drugi transportuje moc w przeciwnym kierunku: z centralnego dyferencjału na przednią oś.
Kolejną nowinką techniczną jest w pełni regulowane zawieszenie. To konstrukcja wielowahaczowa z amortyzatorami Bilstein, zaprojektowanymi specjalnie dla Nissana. Za pomocą przycisku kierowca może wybrać trzy programy: race, sport oraz comfort.
Nissany to ulubione wozy wszystkich speców od tuningu. Znakomicie nadają się do driftu. Niestety GT-R ma być praktycznie niemożliwy do stuningowania, przynajmniej tak zapewnia producent. Czyżby było to jakieś wyzwanie dla firm tuningowych?
GT-R jest wyposażony w niezliczoną ilość systemów elektronicznych. Jest tak inteligentny, że z pewnością otrzymałby świadectwo z paskiem. Nad bezpieczeństwem aktywnym czuwa system VDC. Stara się on za wszelką cenę utrzymać auto na drodze manipulując rozkładem mocy na poszczególne koła, zmieniając twardość zawieszenia, a w ostateczności przyhamowując koła. Ponoć dzięki temu systemowi nawet nowicjusz będzie w stanie wykręcać dobre czasy. Można w to wątpić, pewne jest natomiast, że z zawodowcem za kierownicą GT-R przejechał północną pętlę toru Nürburgring szybciej niż Bugatti Veyron czy Lamborghini Murcielago LP640. Coś niesamowitego. Nissan jest nie tylko szybszy od tych aut, ale także praktyczniejszy. Co prawda do środka wejdą tylko dwie osoby, ale za to ma spory bagażnik i według ludzi z Nissana nawet przy trzech stówkach na blacie można w nim spokojnie rozmawiać. Z pewnością będzie też tańszy od swoich oponentów. Czy to oznacza że Europejskie auta wypadły z gry? Zdecydowanie nie. Osiągi na torze to nie wszystko. Dla większości mieszkańców Starego Kontynentu powodem, dla którego kupują superauto jest jego niepowtarzalny styl, to że wszyscy się za nim oglądają, to że ma dusze. Nissan tego nie posiada lub posiada znacznie mniej niż Ferrari, Lamborghini czy Aston Martin...
Tekst: Piotr Talik
Ostatnia aktualizacja: 08.03.2008