W końcówce lat pięćdziesiątych angielski Daimler nie należał do firm o najlepszej kondycji finansowej, a jej poprawy nie przyniosła wielka reorganizacja koncernu w 1956 roku. Marka produkowała w tym czasie kilka luksusowych modeli, a także autobusy z nadwoziami z włókien szklanych, które nie dawały jednak gwarancji przetrwania. Brakowało też wyraźnego pomysłu na jej przyszłość.
Ostatnią deską ratunku miał być zupełnie nowy, sportowy model, zrywający całkowicie z dotychczasowym wizerunkiem firmy i adresowany przede wszystkim do amerykańskich klientów. Roadster Dart, najszybszy Daimler w historii. Samochód pokazano po raz pierwszy na salonie samochodowym w Nowym Jorku w kwietniu 1959 roku, a do sprzedaży auto trafiło pod nazwą SP250. Dlaczego? Początkową nazwę porzucono po sporze z Chryslerem, który oferował Darta w ramach marki Dodge. Na rodzimym rynku nowy Daimler miał konkurować między innymi z Triumphami serii TR oraz, jak się wkrótce okazało, bezkonkurencyjnym i znacznie nowocześniejszym Jaguarem E-Type.
Dwuosobowy Daimler oparty był na wzorowanej na Triumphie TR3A, staromodnej, stalowej ramie podłużnicowej z niezależnym zawieszeniem z przodu na wahaczach, sprężynach śrubowych i amortyzatorach teleskopowych, sztywną osią z tyłu na resorach piórowych oraz hamulcami tarczowymi Girlinga w każdym kącie. Karoserię dla odmiany wykonano w całości z tworzyw sztucznych, wzmacnianych włóknami węglowymi. Twórcy auta od samego początku walczyli z jego ceną. Dlatego też w pierwszym egzemplarzach takie elementy, jak wycieraczki, chromowane zderzaki, ogrzewanie, nawiew na szyby czy twardy, zdejmowany dach zamiast miękkiego wymagały dodatkowej opłaty. Mimo to nie zabrakło miejsca na przemyślane detale: skórzaną deskę rozdzielczą z aluminiowym panelem zegarów czy stylizowaną literę "D", wygrawerowaną na obwódkach tylnych świateł.
Auto mogło zaistnieć na amerykańskim rynku jedynie z silnikiem V8 i taki właśnie otrzymało. Była nim bardzo elastyczna, rozwidlona pod kątem prostym jednostka, którą zaprojektował sam Edward Turner, słynny twórca niejednego motocykla marki Triumph, dla której pracował od 1936 roku przez ponad trzy dekady. Silnik z żeliwnym blokiem, aluminiową głowicą i hemisferycznymi komorami spalania mierzył 2,55 litra pojemności, liczył sobie po dwa zawory na cylinder i współpracował z dwoma gaźnikami londyńskiego SU. Przy 5,8 tysiącach obrotów na minutę dostarczał 142 koni mechanicznych. Bardzo udana, widlasta ósemka pozostała w produkcji do roku 1969 w limuzynach Daimlera serii 250.
Napęd na tylną oś w roadsterze przekazywała ręczna skrzynia biegów o czterech przełożeniach lub, w opcji, trzystopniowy, ospały automat od amerykańskiego Borg-Wagner. Auto o masie niespełna jednej tony przekraczało z manualem 200 km/h, a na rozpędzenie się do połowy tej prędkości potrzebowało niecałych dziewięciu sekund. Po 19,1 sekundach mogło rozwinąć sto mil na godzinę.
SP250 nie podbił rynku i nie uratował Daimlera, który już w 1960 roku został przejęty przez Jaguara. Początkowe problemy z jakością auta - giętkie podwozie, a w konsekwencji pękająca karoseria, odskakująca przy dużych prędkościach maska silnika czy drzwi otwierające się w ostrych zakrętach - niezbyt kusząca cena, wygląd i o wiele bardziej atrakcyjna konkurencja sprawiły, że z planu wypuszczenia 7,5 tysiąca sztuk w ciągu pierwszych trzech lat sprzedaży nic nie wyszło. Roadstera produkowano do września 1964 roku w trzech seriach: ubogiej w luksusy serii A do wiosny 1961 roku, od kwietnia serii B z pełnowymiarowymi zderzakami, wycieraczkami i poprawionym podwoziem oraz od kwietnia 1963 roku w serii C, w której w standardzie pojawiło się między innymi ogrzewanie i zapalniczka. W ciągu niespełna czterech lat produkcji sprzedano tylko 2644 sztuki, z których około 1,2 tysiąca z kierownicą po lewej stronie powędrowało do USA.
Wśród ponad 1,4 tysiąca egzemplarzy z kierownicą po prawej stronie znalazło się 26 sztuk, które w 1963 roku wylądowały w garażach policji miejskiej w Londynie. Auta miały służyć przede wszystkim do pościgów, w związku z którymi wyposażono je w sterowany linkami mechanizm, wymuszający na automatycznych skrzyniach biegów dłuższe utrzymanie wysokich obrotów silnika. Modele te mogły rozpędzać się do ponad 210 kilometrów na godzinę i służyły policji przez pięć lat, po których większość z nich trafiła do prywatnych kolekcji.
Tekst: Przemysław Rosołowski
Ostatnia aktualizacja: 09.08.2015