Ogromne, praktycznie nieprzerwane sukcesy kierowców startujących na autach Maserati MC12 w serii GT FIA dość szybko odbiły się głośnym echem wśród cywilnych odbiorców aut tej ekskluzywnej i renomowanej marki. Włosi nie czekali zbyt długo i jeszcze gdy echa te ciągle głośno pobrzmiewały zaprezentowali MC12 Corsę, która dla seryjnego modelu MC12 jest dokładnie tym, czym jest Ferrari FXX dla modelu Enzo, na którym z resztą MC12 bazuje - bezkompromisową wersją skonstruowaną tylko na tor, nie posiadającą homologacji do poruszania się po zwykłych ulicach a mimo to dostępną dla indywidualnych klientów a nie tylko zespołów wyścigowych.
MC12 Corsa wywodzi się bezpośrednio z modelu, który w roku 2005 i 2006 przyniósł (a wszystko wskazuje, że przyniesie także w 2007) w różnych kombinacjach tytuły mistrza świata kierowców, konstruktorów i zespołów. Oba modele kryją pod zupełnie nowym nadwoziem rozwiązania znane z Ferrari Enzo. Od wersji GT1 Corsę odróżnia z zewnątrz właściwie tylko krótszy spoiler a w środku nieco mniej spartańskie warunki oraz fotel dla pasażera.
Pojazd waży zaledwie 1150 kilogramów a napędzany jest silnikiem o mocy... 767 koni mechanicznych (564 kW)!! Ferrari FXX przekracza z tą samą jednostką napędową 800 KM, ale przecież pojazd na nim bazujący nie mógł być mocniejszy. Maserati stawia na przyspieszenia a nie prędkość maksymalną. Corsa skutecznie dociskana do podłoża przez potężny spoiler jest jednocześnie hamowana i rozpędza się tylko do 326 km/h. Producent nie podaje przyspieszenia od zera do stu kilometrów na godzinę - zapewne uznano, że jest tak małe, iż nie powinno się zaprzątać sobie nim głowy. Włosi od razu przechodzą do rzeczy, deklarując czas sprintu od zera do 160 km/h na poziomie zaledwie 6,2 sekund. Niesety przy hamowaniu nie pomaga ABS, którego ze wzglęgu na konstrukcję hamulców nie można było zastosować.
Plany produkcyjne zakładały wypuszczenie 12 egzemplarzy, każdy za milion euro (nie wliczając podatku). Ostatecznie podaje się liczbę 15, w której dodatkowe trzy to prototypy zbudowane do celów rozwojowych oraz dla publicznych pokazów. Z założenia samochody pozostają garażowane przez matczyny koncern a właściciel może wykorzystać je do ścigania się po fabrycznym torze w specjalnie organizowanym w tym celu cyklu wyścigów oraz do testowania pojazdu w trakcie dni torowych (trackdays) i innych imprez organizowanych przez Maserati. Samochody nie posiadają homologacji na żaden wyścig. Ot, takie super-drogie, ultra-ekskluzywne i hiper-szybkie zabawki. Pierwsze egzemplarze miały dotrzeć do klientów w grudniu 2006 roku. Wszystkie oferowano pokryte lakierem w kolorze Blue Victory (błękitne zwycięstwo), który na własne życzenie można było jednak zmienić (wraz z kilkoma drobniejszymi elementami o których decydował właściciel).
Corsę naturalnie na swój warsztat tunerski wzięło niemieckie Edo Competition, mające już za sobą ekstremalne przeróbki szosowego MC12. Tuning seryjnego auta limitowanego do 50 egzemplarzy budził skrajne emocje a co dopiero modyfikacje Corsy limitowanej do 12 sztuk!? W jej przypadku silnik pozostawiono nietkniętym, zmieniono natomiast zawieszenie, układ wydechowy, hamulce oraz opony i felgi oraz dodano opcję unoszenia przedniego zawieszenia, znaną już z seryjnej wersji. Największą jednak zmianą było uzyskanie homologacji do poruszania się po zwykłych ulicach.
W roku 2014 Maserati zbudowało jeszcze jeden, specjalny egzemplarz MC12 Corsa z okazji swoich setnych urodzin i udziału w czerwcowym Festiwalu Prędkości w Goodwood. Egzemplarz o oznaczeniu Goodwood Cent 100 powstał na zapasowym podwoziu, które zalegało w fabryce włoskiej marki. Aż dziewięćdziesiąt pięć procent części, z których zbudowano auto jest nowa. Samochód udekorowano specjalnym malowaniem: czarno-srebrnym numerem startowym, właściwym dla Goodwood, malunkami modeli Tipo 26, 250F i MC12 GT1 oraz trasy Goodwood Hillclimb, którą MC12 poprowadził Michael Bartels.
Tekst: Przemysław Rosołowski.
Pierwsze opracowanie: 26.09.2007
Ostatnia aktualizacja: 01.07.2014