Pininfarinę kojarzymy przede wszystkim jako nadwornego stylistę samochodów Ferrari i miejsce narodzin karoserii setek modeli z Maranello, od seryjnych, poprzez wyścigowe, po prototypy i koncepty, które nigdy do produkcji nie weszły. Zakład nadwoziowy w 1930 roku założył Battista "Pinin" Farina, po którym rodzinny interes przejęli syn i wnukowie. Oprócz projektowania karoserii firma zajmowała się również ich produkcją, a nawet składaniem całych samochodów, wliczając takie marki, jak Ferrari, Alfa Romeo, Lancia, Fiat czy Peugeot.
Nic jednak nie trwa wiecznie. Na początku XXI wieku firma stanęła przed pogłębiającymi się długami, w 2010 roku sprzedała swoje fabryki i wycofała się z produkcji samochodów, w ciągu kilkunastu kolejnych miesięcy po raz ostatni uczestniczyła w projektowaniu karoserii dla nowego Ferrari i w końcu poddała się restrukturyzacji, która nie pozwoliła jednak zażegnać problemów. W roku 2015 interweniowała indyjska grupa Mahindra, która wciągnęła włoskie klejnoty do swojej korony. Nowy właściciel wjechał do Cambiano nie tylko z przyczepami gotówki, ale również z pomysłem na wzniesienie zasłużonego nazwiska z powrotem na należne mu miejsce. Latem 2018 roku ogłoszono zawiązanie marki Automobili Pininfarina z centralą w Monachium, która będzie dedykowana wyłącznie samochodom elektrycznym. Pierwszym z nich miało być oszałamiające, kolekcjonerskie super coupe o kryptonimie PF0.
Pininfarina promowała PF0 przez resztę roku na pokazach za zamkniętymi drzwiami, które towarzyszyły różnym salonom samochodowym i konkursom elegancji, zdradzając za każdym razem nowe informacje opinii publicznej. W grudniu oznajmiono, że PF0 wejdzie do sprzedaży pod nazwą Battista na cześć założyciela firmy, a światowa premiera samochodu będzie miała miejsce niecałe trzy miesiące później na wystawie w Genewie. Do Szwajcarii reprezentacja Automobili Pininfarina przybyła aż z trzema, różnie wykończonymi egzemplarzami auta i sloganem najmocniejszego, drogowego samochodu, jaki kiedykolwiek produkowano we Włoszech!
Z czym więc dokładnie mamy do czynienia? Battista, choć wygląd na to nie wskazuje, skrywa w sobie jakieś 1900 koni mechanicznych oraz 2300 niutonometrów! Liczby te pochodzą z czterech silników elektrycznych, po jednym na każde koło oraz paczki litowo-jonowych baterii o pojemności 120 kWh. Elementy układu napędowego, z bateriami na czele, dostarczyło chorwackie Rimac Automobili, stąd też parametry niemal identyczne z ich własnym modelem C_Two. Cała moc będzie przenoszona na podłoże z udziałem ogumienia opracowanego we współpracy z firmą Pirelli, które obejmie 21-calowe felgi. Osiągi? Setka w niecałe dwie sekundy, 300 km/h w niecałe 12 sekund i prędkość maksymalna, przy sprzyjających warunkach i w określonym trybie jazdy, nawet ponad 350 km/h!
Napęd obu osi będzie podlegał kontroli systemu wektorowania momentu obrotowego (przesył większego momentu na pojedyncze koło w zależności od potrzeby), przełączeniu na jeden z pięciu trybów jazdy oraz interwencjom ze strony układu hamulcowego z węglowo-ceramicznymi tarczami o średnicy 390 milimetrów z przodu i z tyłu. Zasięg Battisty na jednym ładowaniu miałby dochodzić do 450 kilometrów, przy spokojnej jeździe, oczywiście. Posadę na pozycji głównego kierowcy testowego projektu PF0 otrzymał Nick Heidfeld, fabryczny kierowca Mahindra Racing w elektrycznej Formule E, którego znamy również z kilku sezonów w mistrzostwach świata Formuły 1 i długodystansowej serii World Endurance Championship.
Za wygląd odpowiadają Luca Borgogno z niemieckiej centrali i Carlo Bonzanigo z włoskiej. Karoserię i dwuosobową kabinę auta zaprojektowano według zdefiniowanej przez twórców filozofii Pura - Purity, Beauty, Rarity (czystość, piękno, rzadkość). Oznacza to, że nie znajdziemy tu skomplikowanych kształtów i krzykliwych krawędzi, a linie auta rysowane były jednym, dwoma, płynnymi pociągnięciami ołówka. W środku bezpośrednio przed kierowcą posadzono niewielki wyświetlacz, a po obu stronach kierownicy ustawiono dwa dużo większe. Lewy służy do kontrolowania funkcji układu napędowego, prawy do multimediów i nawigacji. Za oprogramowanie oraz systemy łączności z resztą świta odpowiada kalifornijskie Salesforce.
Coupe zbudowane jest na węglowym kadłubie z węglowo-aluminiowymi strefami kontrolowanych zgniotów. Z włókien węglowych wykonano również jego karoserię z unoszonymi do góry drzwiami, którą kończy ruchome skrzydło, spełniające m.in. funkcję hamulca aerodynamicznego. W tunelu środkowym oraz za plecami kierowcy i pasażera ulokowano paczkę baterii w kształcie litery T. Nad ich temperaturą i odprowadzaniem ciepła za całego układu napędowego czuwają obiegi chłodzenia skupione wokół pięciu radiatorów. Standardem jest adaptacyjne zawieszenie z kilkoma trybami pracy, system odzyskiwania energii kinetycznej z hamowania, układ szybkiego ładowania baterii oraz regulowany system głośności układu napędowego, który opiera się wyłącznie o dostępny sprzęt i otoczenie, jak przepływ powietrza i rezonans węglowego kadłuba, i nie generuje sztucznych dźwięków. Opracowanie takiego systemu wynika również z przepisów obowiązujących na określonych rynkach, według których samochody elektryczne przy prędkościach poniżej 50 km/h muszą być słyszalne dla przechodniów.
Za imponującym popisem stylistów i inżynierów kryje się zespół, który Pininfarina utworzyła z doświadczonych ekspertów każdej dziedziny. W ramach przedsięwzięcia zatrudnienie znaleźli ludzie, którzy wcześniej pracowali dla takich marek, jak Audi, BMW, Bugatti, Jaguar, Lamborghini, Lotus, McLaren, Mercedes-Benz, Pagani, Porsche oraz Volvo. Na kilka dni przed premierą Battisty do Pininfariny dołączył również Rene Wollmann, który wcześniej kierował projektem One ze stajni Mercedes-AMG, przygotowaniem hybrydowego super samochodu o mocy przeszło tysiąca koni mechanicznych z silnikiem spalinowym zaadoptowanym bezpośrednio z mistrzowskiego bolidu Formuły 1.
Battista będzie produkowana ręcznie w atelier Pininfariny w Turynie w liczbie ograniczonej do 150 egzemplarzy (domyślnie 50 sztuk na Europę, 50 sztuk na Amerykę Północną oraz 50 sztuk na Bliski Wschód i Azję). Każdy egzemplarz będzie można poddać programowi indywidualizacji we włoskiej siedzibie firmy w Cambiano. Pierwsze z nich mają zostać oddane w ręce właścicieli w drugiej połowie roku 2020, w którym Pininfarina będzie obchodzić 90-lecie swojej działalności. Cena? Od okolic dwóch milionów euro w górę.
Tekst: Przemysław Rosołowski
Ostatnia aktualizacja: 05.03.2019