W sezonie 2010 po kilkunastu latach przerwy do mistrzostw świata Formuły 1 w roli konstruktora oficjalnie wróciła brytyjska marka Lotus, jedna z najbardziej utytułowanych marek w historii tego sportu. W pewnym sensie. Nowe Lotus Racing tak naprawdę nie miało nic wspólnego z legendarnym Team Lotus, które rozpadło się na początku 1995 roku. Za zespołem stał tym razem malezyjski kapitał, który zdobył licencję na korzystanie z nazwy Lotus od malezyjskiego właściciela brytyjskiej firmy, koncernu Proton.
W tym samym czasie nie brakowało innych pomysłów na przyszłość Lotusa. Jesienią na salonie samochodowym w Paryżu pokazano aż pięć konceptów zupełnie nowych modeli drogowych, z których mimo szumnych zapowiedzi żaden nie wszedł do produkcji. A kilka tygodni wcześniej na fali powrotu do mistrzostw świata zapowiedziano... budowę prywatnych bolidów inspirowanych maszynami Formuły 1! Projekt zgodnie z normami marki otrzymał oznaczenie Type 125 - rok wcześniej na liście pojawił się Type 124 czyli wyścigowa wersja coupe Evora - i miał trafić do sprzedaży jako Lotus 125 (można się również spotkać z oznaczeniem T125). Pierwszą sztukę, której przygotowanie miało zająć tylko pół roku, pokazano latem w Monterey w Kalifornii. Z pewnością wielu niedoszłym kierowcom wyścigowym z nadmiarem gotówki serca na takie wieści zabiły mocniej! I zrodziły się dziesiątki pytań.
Bolid typu 125 został zbudowany wokół węglowego kadłuba ze rdzeniem z aluminium i Nomexu z karoserią z uproszczoną aerodynamiką w porównaniu do maszyn Formuły 1. Z włókien węglowych wykonano elementy zawieszenia, a na obu osiach znalazły się węglowo-ceramiczne tarcze hamulcowe. Tak samo, jak w przypadku konstrukcji Lotus Racing z mistrzostw świata, wykorzystano silnik produkcji Coswortha. Wywodził się on z serii XG, którą opracowano kilka lat wcześniej z myślą o północnoamerykańskim pucharze IndyCar. Za plecami kierowcy wylądowała wolnossąca, widlasta ósemka o pojemności 3,5 litra (zwiększonej później do 3,8 litra), która w trybie push-to-pass kręciła się prawie do jedenastu tysięcy obrotów na minutę. V8 połączono z półautomatyczną skrzynią biegów o sześciu przełożeniach, którą sterowano łopatkami przy kierownicy (kolejną łopatką sterowało się sprzęgłem). Mimo ekstremalnego formatu obsługa 125 miała być jak najbardziej przyjazna kierowcy: na przykład tam, gdzie w Formule 1 byli potrzebni mechanicy i dodatkowy sprzęt wystarczył przycisk uruchamiający silnik.
Jednostka napędowa rozwijała prawie 650 koni mechanicznych, które przenoszono wyłącznie na tylną oś. Na sucho samochód miał ważyć tylko 650 kilogramów, co oznaczało, że na jedną tonę przypadało równe tysiąc koni mechanicznych! W zapanowaniu nad mocą miała pomagać kontrola trakcji. Pierwsze egzemplarze wyjechały na oficjalne testy na torze Vallelunga w styczniu 2011 roku, a w strojeniu samochodu uczestniczył między innymi Jean Alesi, francuski kierowca Formuły 1 z przeszło 200 startami w grand prix, który karierę zakończył w 2001 roku.
Specjalnie z myślą o przyszłych właścicielach bolidu utworzono ekskluzywny klub Exos Experience, którego nazwa miała nawiązywać do ziemskiej egzosfery i panujących tam warunków (stąd też kolejna nazwa maszyny - Lotus Exos). W ramach klubu każdy właściciel miał być otoczony opieką mechaników, inżynierów, trenerów, fizjoterapeutów oraz byłych kierowców Formuły 1. Wszystko z myślą nie tylko o doskonaleniu umiejętności za kierownicą, ale również z myślą o fizycznym i psychicznym przygotowaniu do ekstremalnych przeciążeń i prędkości. Członkowie Exos Experience mieli spotykać się w swoich samochodach na europejskich torach wyścigowych najwyższej klasy, jak Paul Ricard we Francji czy Algarve w Portugalii. Koszt całości: co najmniej jeden milion dolarów. Zainteresowanych taką zabawą była tylko garstka... a później zainteresowanie było jeszcze mniejsze.
Projekt 125 okazał się niewypałem, podobnie jak udział malezyjskiego Lotus Racing w mistrzostwach świata Formuły 1, który to zespół w sezonie 2011 przemianowano dumnie na klasyczne Team Lotus. Drużyna nie zdobyła ani jednego punktu, a w sezonie 2012 została przekształcona w zespół Caterhama. Jednocześnie na torze pojawił się brytyjski Lotus F1 Team, który utworzono z byłego zespołu Renaulta, występującego już rok wcześniej pod szyldem Lotus Renault GP (tym samym w sezonie 2011 walczyły dwa różne zespoły Lotusa). Nową ekipę Lotusa z silnikami Renaulta regularnie oglądaliśmy na podiach, a wśród jej zdobyczy znalazły się dwa wygrane grand prix. Lotus 125 został zbudowany tylko w kilku egzemplarzach - różne źródła mówią o liczbie od dwóch do sześciu - zamiast planowanych co najmniej 25, a realizacja klubu Exos Experience nigdy nie doszła do skutku. W marcu 2019 na licytacji RM Sotheby's na Florydzie jeden z egzemplarzy razem z częściami zapasowymi sprzedano za 417,5 tysiąca dolarów.
Kilka lat po klapie licencja na model 125 wylądowała w rękach zakładów Rodin Cars z Nowej Zelandii, które specjalizują się w samochodach sportowych i wyścigowych i które powołał do życia jeden z czołowych kierowców serii Ferrari Challenge. Bolid został znacznie zmodernizowany i w 2019 roku wrócił do sprzedaży jako jeszcze lżejszy i jeszcze mocniejszy Rodin FZed w cenie 650 tysięcy dolarów za sztukę.
Tekst: Przemysław Rosołowski
Ostatnia aktualizacja: 13.06.2021