Ileż to było już samochodów, które zgodnie z myślą ich twórców miały przenosić na cywilne ulice Formułę 1? Cała masa! Jedne spełniały te założenia lepiej a drugie nieco gorzej, niemal wszystkie jednak pozostawały dość daleko od królewskiego sportu, stawiając na zbyt duże ucywilizowanie. O to ostatnie zupełnie nie martwili się inżynierowie z brytyjskiego Caparo Vehicle Group, którzy na Top Marques Show w Monaco w kwietniu 2006 roku (pierwsze informacje prasowe ujawniono w lutym) zaprezentowali prototyp T1 (jeszcze pod marką Freestream a nie Caparo) - Formułę 1 na zwykłe ulice w najczystszym wydaniu. Bez kompromisów i wyrzeczeń.
Ludzie odpowiedzialni za Caparo T1 to Ben Scott-Geddes oraz Graham Halstead, którzy wcześniej pracowali przy stworzeniu słynnego McLarena F1 (ponoć już prowadzone są prace nad jego następcą) oraz Mercedesa SLR. T1 zupełnie nie przypomina ich poprzedniego dzieła. Pojazd silnie inspirowany bolidami Formuły 1 stara się utrzymać kształt jak najbardziej do nich zbliżony, który z profilu przypominać może rysy czaszki Obcego. Podobne skojarzenia budzą potężne wcięcia na pokrywie silnika. Przednie światła umieszczono bezpośrednio w nadkolach, bo tylko tam znalazło się dla nich miejsce. Tylne oświetlenie niemal niezauważalnie wkomponowano w słupki nastawnego spoilera. Dodatkowe spoilery zamontowano nisko pod przednimi nadkolami oraz po bokach. Kwestie aerodynamiczne dopełnia potężny dyfuzor.
Nadwozie diabelskiej machiny zbudowano z włókien węglowych a podwozie powstało z kombinacji tego samego materiału z elementami ze stopu aluminium o strukturze plastra miodu. Nie bez znaczenia było tutaj doświadczenie twórców przy konstrukcjach Formuły 1 oraz turystycznych ścigaczach BMW. O bezpieczeństwo dbać ma kontrolowana strefa zgniotu z przodu, rurowa klatka z tyłu oraz system przeciwpożarowy. Elementy nadwozia, szczególnie całe ospoilerowanie, można nastawiać indywidualnie podobnie jak amortyzatory, które mają pięć różnorodnych ustawień.
T1 w ciasnym wnętrzu pozbawionym luksusów mieści dwie osoby. Kierowca zanim zasiądzie przed kierownicą musi ją najpierw zdemontować. Pasażer mieści się nieco z tyłu za kierowcą a obaj przypinani są wyczynowymi, sześciopunktowymi pasami bezpieczeństwa.
Prototypowe T1 napędzane było oryginalnym silnikiem V8 o pojemności 2,4 litrów i naturalnej mocy około 500 KM. Kwestie jednostki napędowej na przestrzeni kilkunastu miesięcy przeszły jednak spore zmiany i ostatecznie pojazd napędzany jest widlastą ósemką o pojemności już 3,5 litrów, wyciągającą bez żadnego turbodoładowania 583 koni mechanicznych mocy, które osiągane są przy 10,5 tysiącach obrotów na minutę. Według twórców jednostka ta mogłaby wyciągnąć do 640 KM. Samochód waży zaledwie 470 kilogramów, co na jedną tonę daje niewiarygodną moc 1240 KM (ponad dwa razy więcej niż Bugatti Veyron)!! Już przy prędkości 240 km/h generowane jest 875 kilogramów docisku, co skuteczne zapobiega odleceniu T1 w przestworza i umożliwia jazdę... po suficie. Producent zapewnia, że przyspieszenie do 60 mph (96,6 km/h) ma nie pochłaniać więcej jak 2,5 sekundy, do 100 mph (161 km/h) zajmuje jakieś 5 sekund, a prędkość maksymalna przy ustawieniu gwarantującym najmniejsze siły dociskowe sięga 200 mph (322 km/h)! Przy akceleracji, hamowaniu (stalowe tarcze hamulców przy wszystkich kołach mają średnicę 355 milimetrów) i pokonywaniu zakrętów w szczytowych momentach przeciążenie sięga 3 G. Pierwsza wersja silnikowa miała zużywać nie więcej jak 9 litrów paliwa na 100 kilometrów, co przy 70-litrowym zbiorniku paliwa dawałoby zasięg aż 800 kilometrów.
T1 stał się znany ze swojej awaryjności podczas testów. Jedna z pierwszych, dziennikarskich jazd prototypowym egzemplarzem zakończyła się dezintegracją przedniego zawieszenia a innym razem zablokował się pedał gazu. Podczas testów w październiku 2007 roku w brytyjskim programie motoryzacyjnym Fifth Gear pojazd stanął w płomieniach przy prędkości ponad 240 km/h. Kierowca wyszedł z tego incydentu z poparzeniami dłoni, karku i twarzy. Następnie podczas testów w programie Top Gear odpadł jeden z paneli podłogowych.
Na chwilę obecną Caparo T1 nie wszedł jeszcze do sprzedaży i nie wiadomo czy liczne awarie podczas testów nie przesuną terminu rynkowego debiutu na rok 2008. Pierwsze zapowiedzi zakładały wejście do sprzedaży jeszcze w sierpniu bądź październiku 2006 roku i produkcję 25 egzemplarzy rocznie (na rynek europejski). W tym czasie cena samochodu... stale rosła. W roku 2006 mówiło się najpierw o 150 tysiącach funtów, potem o 190. W połowie 2007 zapowiedzi podniosły tą wartość do 210 tysięcy a w listopadzie pojawiła się jeszcze bardziej zawrotna liczba 235 tysięcy funtów brytyjskich - ponad 1,3 miliona złotych! Bolid ten dopuszczony jest do zwykłego ruchu drogowego a w ofercie pojawić ma się także wersja wyścigowa.
Tekst: Przemysław Rosołowski.
Ostatnia aktualizacja: 15.11.2007