W zamierzchłych czasach, gdy silniki mogły połykać hektolitry paliwa bez rujnowania kieszeni właściciela, w krainie, w której nitki autostrad i mniejszych dróg ciągnęły się prostymi biegnącymi przez tysiące mil przerywane zakrętami z częstotliwością odwrotnie proporcjonalną do wizyt na stacjach benzynowych, narodziła się legenda - american muscle. Cały jej czar leżał w prostocie rozwiązań technicznych, muskularnych nadwoziach i silnikach V8 o pojemności basenu, których moc wykraczała ponad wszelkie standardy.
Przedstawiciele tego gatunku wymarli wraz z kryzysem paliwowym na początku lat siedemdziesiątych XX wieku (cena baryłki ropy naftowej wzrosła wtedy sześciokrotnie!), ale legenda pozostała. Modele, które zastąpiły klasyczne muscle cars nie miały już w sobie zbyt wiele z pierwowzorów, były lżejsze w formie i treści a ich silniki dużo mniejsze, słabsze i nie tak łapczywe na paliwo. Dopiero przeszło trzy dekady później postanowiono dawne idee wskrzesić w należytej formie jak najbliższej pierwowzoru: na salonie w Detroit w styczniu 2006 roku pojawił się koncepcyjny Chevrolet Camaro oraz Dodge Challenger.
W przypadku Camaro jabłko nie upadło daleko od jabłoni (pierwsze Camaro pojawiło sie w 1966 roku) i w na wskroś nowoczesnym, aż przesadnie muskularnym nadwoziu znalazło się wiele nawiązań do zacnego przodka. Znajdziemy wśród nich ostro zakończony przód, wybrzuszenie na masce zwieńczone wlotem powietrza, nacięcia tuż przed tylnymi kołami oraz cztery "kostki" stanowiące tylne światła. Nie zabrało również charakterystycznej linii okien wznoszącej się nad tylnym nadkolem, szerokich słupków C i absencji słupków B. Coupe powstawało nie tylko pod wpływem oryginału, ale także kształtów szóstej generacji Corvette i myśliwca YF-22.
Dłużne protoplaście nie pozostaje również wnętrze, w którym mogą zmieścić się cztery dorosłe osoby. Oddaje ono dość wiernie zarówno kształty jak i oryginalne rozmieszczenie pokładowych instrumentów z dwoma oddzielnymi zegarami bezpośrednio przed kierowcą oraz pozostałymi, ruchomymi wskaźnikami umieszczonymi w środkowym tunelu tuż przed słusznych rozmiarów lewarkiem skrzyni biegów. Cyfrowe zegary zgrabnie udają elektronikę sprzed trzydziestu, czterdziestu lat przypominając choćby panele lampowych odbiorników radiowych rozjaśniane pastelowymi kolorami.
Pod całą przykrywką nasiąkniętą inspiracjami starym Caramo schowano technikę, która ma już z nim niewiele wspólnego. Zawieszenie z amortyzatorami gazowymi i wyczynowymi sprężynami przy każdym z kół jest w pełni niezależne a silnik wyposażono w system Active Fuel Managment odłączający w mało emocjonujących momentach połowę cylindrów. Dzięki temu spalanie na autostradzie ma nie przekraczać 8 litrów na stówę.
Silnik mógł być oczywiście tylko jeden: w pełni aluminiowe, sześciolitrowe V8 o mocy przeszło 400 koni mechanicznych. Wszystko to ląduje na tylną oś z 22-calowymi kołami poprzez ręczną przekładnię o sześciu przełożeniach.
Na początku sierpnia tego samego roku oficjalnie ogłoszono, że Camaro wejdzie do produkcji seryjnej. W rok po prezentacji koncepcyjnego coupe pokazano także prototyp wersji otwartej a w lipcu 2008 roku miała miejsce pierwsza prezentacja coupe w ostatecznej formie, którego debiut rynkowy przewidziano dopiero na 2009 rok, dokładnie 40 lat po dokonaniu żywota pierwszej serii Camaro.
Tekst: Przemysław Rosołowski.
Ostatnia aktualizacja: 25.07.2008