Największe, włoskie studia nadwoziowe, działające prężnie do dnia dzisiejszego, narodziły się w pierwszych dziesięcioleciach minionego stulecia. Jeszcze w XIX wieku nadwoziami samochodowymi zainteresowała się Castagna, w 1912 roku działalność pod własnym szyldem rozpoczął Giovanni Bertone, siedem lat później wystartowały zakłady Zagato i Stola, a w 1926 roku działalność rozpoczęło wskrzeszone niedawno studio Touring. W końcu w 1930 roku do stawki dołączył Giovanni Battista "Pinin" Farina (studio Giugiaro, ItalDesign, którego nie sposób nie wspomnieć przy tej okazji działa "dopiero" od 1968 roku).
Były to bez wątpienia magiczne czasy, których uroku nie pochłonęła jeszcze produkcja masowa i w których tkwiło piękne rzemiosło indywidualnych nadwozi - najczystsza forma artystycznej ekspresji. Szlachetna działalność, której owocami mogli cieszyć się jedynie najbogatsi tego świata wygasła w połowie XX wieku, ale teraz powraca z coraz większą siłą. Prym w jej współczesnym wydaniu wiedzie turyńskie studio Pininfarina.
Przez ostatnią dekadę XX wieku Włosi obsługiwali sułtana Brunei (Ferrari F90, Ferrari F50 Bolide, kombi i sedany na bazie Ferrari 456, Ferrari Mythos, Ferrari FX, kombi i sedany na bazie Aston Martina Vantage, Aston Martin AM3, Aston Martin AM4, nowe nadwozie dla Jaguara XJ220 i nie wiadomo co jeszcze). W roku 2006 na życzenie Petera S. Kalikowa, znanego kolekcjonera aut Ferrari, powstał w Pininfarine model 612 Kappa (bazą było 612 Scaglietti). W tym samym okresie zbudowano również supercoue P4/5 na bazie Ferrari Enzo, które wyśnił sobie James Glickenhaus.
W roku 2007 oddział Special Projects Division przyjął zamówienie Rolanda Halla, który właśnie wszedł w posiadanie najnowszego Rolls-Royce'a Phantom Drophead Coupe. Kolekcjoner zapragnął auta, które wyglądałoby tak, jakby wyjechało prosto z lat trzydziestych. Rolls-Royce nie był dla Pininfariny nowością, w 1951 roku na przykład studio zaprojektowało nadwozie dla limuzyny Silver Dawn, a w 1975 roku dla coupe Camargue. Prace ruszyły z miejsca i projekt dla Halla narodził się już jesienią 2007 roku. Dano mu imię Hyperion - tak właśnie nazywał się jeden z tytanów w mitologii greckiej, syn boga Nieba (Uranosa) i bogini Ziemi (Gai).
Myśl przewodnia, która przyświecała projektowi to pamięć o przedwojennych pojazdach z długimi jak mosty, płaskimi maskami oraz niewielkim "odwłokiem" otaczającym kierowcę i pasażera. Aby jeszcze dosadniej wyrazić te założenia fotele pojazdu przesunięto aż o 40 cm do tyłu, tylną kanapę całkowicie usunięto, a przednią maskę wydłużono. Razem z nimi zmieniono położenie i kąt nachylenia przedniej szyby, którą podtrzymują nieco mniej okazałe niż w oryginale trójkątne słupki boczne. Miejsce po tylnej kanapie przykryto drewnem, a w konsoli centralnej ulokowano gustowny schowek na broń palną (na przykład). Z oryginału w nadwoziu pozostał nieodłączny w przypadku Rolls-Royce'ów masywny, przedni grill, który nieco pochylono.
Miejsce, jakie pozostało za kabiną pasażerką przeznaczono na krótki, lekki tył ścięty pod dużym kątem z lekko zadartą do góry klapą bagażnika. Wraz z niewielkimi drzwiami przedziału "mieszkalnego" (tradycyjnie odchylanymi do tyłu) ma on stanowić odpowiednią przeciwwagę do potężnego "dzioba". Czy to się udało? Można mieć wątpliwości...
Specjalnie dla Hyperiona szwajcarskie Girard-Perregaux przygotowało unikatowy, złoty zegarek Vintage 1945 Tourbillion wysadzany 30 rubinami (tourbillonem nazywany jest specjalny, bardzo skomplikowany mechanizm niwelujący wpływ grawitacji na dokładność "tykania" zegara). Urządzenie to równie dobrze czuje się na nadgarstku właściciela auta, jak i w specjalnie dla niego przygotowanym mocowaniu na desce rozdzielczej.
Większość nadwozia ukształtowano z włókien węglowych, a wyprodukowanie drewnianych paneli drzwiowych powierzono ludziom specjalizującym się na co dzień budową jachtów. Do pracy przy samochodzie zatrudniono także inne firmy zewnętrzne, które zajęły się między innymi badaniami form prototypowych czy dostarczeniem felg i wyprodukowaniem zewnętrznego oświetlenia (bixenony i diody LED).
Pod maską pozostało wszystko po staremu: przeszło 6,7 litrów w dwunastu cylindrach rozstawionych w dwóch rzędach w układzie V, moc 460 KM i moment 720 Nm. Jak wszystkie zmiany wpłynęły na osiągi nie wiadomo, ale dla nakreślenia sytuacji warto przytoczyć możliwości Phantom Drophead Coupe: 5,7 sekund do setki i maksymalnie 240 km/h.
Hyperiona podsumowują dwa słowa: romantyzm i szlachetność, które sprowadzają się do tego, że pojazd można jedynie kochać albo całkowicie nie znosić. Pozostanie obojętnym nie wchodzi w grę... chyba, że jest się amebą.
Praca nad Rolls-Roycem była pierwszym samochodem pokazanym przez studio po tragicznej śmierci jej prezydenta, którym od 2001 roku był Andrea Pininfarina (w rodzinnej firmie od 1983), wnuk Batisty "Pinin" Fariny. Włoch, jadąc rankiem 7 sierpnia do pracy na skuterze Vespa, został potrącony przez samochód w pobliżu Turynu. Zginął na miejscu.
Tekst: Przemysław Rosołowski
Ostatnia aktualizacja: 20.09.2008