W 1981 roku Uwe Gemballa niespełna 20 kilometrów od fabryki Porsche w Stuttgart-Zuffenhausen założył zakład firmowany własnym nazwiskiem, mający wychodzić na przeciw klientom koncernu wymagającym od swoich samochodów czegoś więcej, niż daje producent. W ciągu blisko 30 lat Gemballa osiągnął w sztuce tuningu modeli Porsche mistrzostwo, zajmując stałe miejsce w ścisłej czołówce podobnych mu firm, jeśli nawet nie przewodnictwo. W 28 roku działalności firma z Leonberg stawiła czoło zupełnie nowemu wyzwaniu. W jej wrotach stanął jeden z najznakomitszych pojazdów w dotychczasowej historii cywilnych supersportowców - jeden z egzemplarzy zbudowanego tylko w 400 sztukach Ferrari Enzo.
To, co stało się później mogłoby posłużyć za scenariusz niejednego horroru klasy B przesączonego klimatami gore. Operacja plastyczna, którą przeprowadzono na Enzo zaowocowała połączeniem, które najlepiej określić jako FXX zderzone z myśliwcem i bolidem Formuły 1. Nazwa modelu, MIG-U1, nie nawiązuje jednak do rosyjskich maszyn latających, ale do inicjałów członków rodziny Galadari ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, dla której zbudowano auto w pierwszej kolejności. Tuż przed grudniowymi świętami wypatrzono go w siedzibie Ilyas & Mustafa Galadari Group w Dubaju, a 12 stycznia 2010 roku tuner przedstawił ukończone auto w całej okazałości.
Wszystkie panele nadwozia, których z oryginału pozostało niewiele, wykonano z włókien węglowych, a aktywne elementy aerodynamiczne pozwoliły na znaczące zwiększenie sił dociskających pojazd do asfaltu. Ruchomy przedni spoiler pozwala na uzyskanie dodatkowych 35 kilogramów obciążenia na przedniej osi, a tylne skrzydło z centralną łopatką generuje do 85 dodatkowych kilogramów dociążających napędzane koła. Powyżej 120 km/h wartości te nieco spadają, a MIG-U1 przechodzi w tryb prędkości maksymalnej (Gemballa niestety milczy w temacie osiągów).
Od nowa zaprojektowano również dyfuzor, którego rolą jest przyssanie samochodu do drogi oraz zmieniono koncepcję chłodzenia samochodu. W karoserii pojawiło się kilkanaście nowych otworów (przód, nadkola, progi, dach), zapewniających przepływ powietrza w komorze silnika, obrębie tarcz hamulcowych, układu wydechowego a nawet tylnych świateł. Szerokość samochodu zwiększyła się z przodu o 80, a z tyłu o 100 milimetrów.
Z myślą o codziennym użytkowaniu MIG-U1 został wyposażony w elektro-hydrauliczny system HLS pozwalający na zwiększenie prześwitu z przodu i z tyłu o 45 mm. Układ aktywowany jest pojedynczym przyciskiem, kolejne wciśnięcie powoduje powrót zawieszenia do normalnego stanu, podobnie dzieje się po przekroczeniu prędkości 80 km/h. Samochód wyposażono również w nowe, kute ze stopów aluminium felgi Gemballa GTR Racing powstałe przy współpracy z firmą Advanced Structural Alloys, na których w porównaniu do zestawu Ferrari zaoszczędzono 16 kilogramów.
Podyktowane życzeniami właściciela zmiany wnętrza idą równie daleko, jak nadwozia. Znajdziemy wśród nich między innymi nową tapicerkę (skóra i zamsz), białe tarcze zegarów deski rozdzielczej zamiast czerwonych, zaprojektowane specjalnie dla tego modelu fotele, przeprojektowaną konsolę centralną i system multimedialny z 7-calowym, dotykowym ekranem, nawigacją, odtwarzaczem DVD, gniazdem USB, 950-watowym wzmacniaczem, subwooferem między siedzeniami i głośnikami w drzwiach z membranami o średnicy 165 milimetrów. Oczywiście jeśli ktoś sobie życzy może to wyglądać zupełnie inaczej.
Przy włoskim, 6-litrowym V12 produkującym w oryginalne 660 KM nie zmieniano wiele. Tuner przeprogramował jedynie elektroniczny układ sterujący pracą silnika oraz zainstalował nowy układ wydechowy z czterema końcówkami, nowymi katalizatorami i pneumatycznymi przepustnicami. Moc jednostki wzrosła do okrągłych 700 KM.
Uwe Gemballa deklaruje gotowość zbudowania na bazie Enzo aż 25 niepowtarzalnych egzemplarzy MIG-U1 (każdy ma być wykończony indywidualnie i dostępny w 10 kolorach nadwozia oraz z firmowym zestawem podróżnym). Biorąc jednak pod uwagę liczebność oryginalnego modelu i kontrowersje wzbudzane przez projekt, z powszechnym potępieniem włącznie, trudno sobie wyobrazić, aby znalazł on aż tylu chętnych...
Tekst: Przemysław Rosołowski
Ostatnia aktualizacja: 12.01.2010