Można śmiało powiedzieć, iż Brytyjski Bentley, znajdujący się pod skrzydłami koncernu Volkswagena, przeżywa swoją drugą młodość. Maraka niegdyś zredukowana do roli tunera Rolls-Royce'a ma obecnie w ofercie szereg modeli począwszy od nieco kontrowersyjnego, lubianego przez raperów i nowobogackich Continentala, po klasyczne Azure i Brooklands. Koncern pragnie również uszczknąć klientów swojemu dawnemu właścicielowi, Rollsowi, i zwojować rynek najbardziej luksusowych samochodów. Arnage, czyli ostatnia limuzyna spod znaku uskrzydlonego B, gdyby była wciąż produkowana, mogłaby rywalizować z nowym Rolls-Royce'm Ghost, na Phantoma potrzeby jest większy kaliber i to całkiem dosłownie. Nazwano go Mulsanne.
Nazwa ta nawiązuje do chwalebnej historii Bentley'a, który w latach dwudziestych ubiegłego stulecia zdominował 24-godzinny wyścig w Le Mans. Mulsanne to nazwa niemal 5-kilometrowej prostej zlokalizowanej na francuskim torze. Nie jest to jedyny model Bentley'a ochrzczony tym mianem, wcześniej identyczną nazwę nosiła limuzyna produkowana na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, bazująca na modelu Rolls-Royce Silver Spirit.
W przeciwieństwie do swojego imiennika z przeszłości, Mulsanne XXI wieku to zupełnie nowa, autorska konstrukcja Bentley'a. Nowa technologia opakowana w klasyczne, aczkolwiek nieco kontrowersyjne nadwozie. Jak przystało na typowo brytyjską limuzynę, Mulsanne imponuje rozmiarami i masywnością, liczy sobie niemal 5,6 metra długości, dwa metry szerokości i niemal półtora metra wysokości. Z tyłu oraz z boku to kwintesencja brytyjskości w każdym calu, może nieco zbyt ociężały, niemal pałacowy, ale czy wyobrażacie go sobie mniejszego, lżejszego? Z tyłu lekko opadająca linia dachu, szyby i bagażnika, klasyczne tylne światła, a po przeciwnej stronie wielka, wysoka i długa maska, jakby wyciosana z jednego kawałka stali. Całości dopełniają wielkie koła o prostym wzorze, chromowane listwy i oczywiście wielka atrapa chłodnicy. Oderwijmy wzrok od emblematu uskrzydlonego B i spójrzmy nieco w bok... a co to? Czyżby ten monstrualny, okrągły reflektor i ten mniejszy obok niego pochodziły z jakiegoś innego auta? Być może, nie zmienia to jednak faktu, że zostały one zamontowane właśnie w Mulsanne i w nim pozostaną. Z pewnością znakomicie oświetlają drogę, a dzięki technologii LED pożerają mniej prądu, ale czy przy okazji nie mogłyby wyglądać bardziej klasycznie?
Rozstaw osi to imponujące 327 cm, co zwiastuje ogrom miejsca wewnątrz auta. O najlepszych skórach czy masujących fotelach nie ma potrzeby wspominać, warto natomiast nadmienić o atmosferze wewnątrz. Bentley nie chce oślepić pasażerów mnogością wyświetlaczy i przycisków, choć co prawda kokpit zawiera więcej guziczków, niż w Arnage, jednak wciąż znacznie mniej, niż w Maybachu. Nie oznacza to oczywiście, że Bentley nie posiada elektronicznych zabawek, ba, ma ich pod dostatkiem. Warto wspomnieć o systemie nagłośnieniowym z dwudziestoma głośnikami o mocy 2200 watów, Brytyjczycy chwalą się, że to najmocniejsze audio montowane w seryjnym samochodzie. System multimedialny auta posiada 40-gigabajtowy dysk, może się komunikować z telefonem za pomocą Bluetooth, natomiast wyświetlacz sterujący całą tą maszynerią został ukryty w podszybiu, wysuwa się tylko gdy kierowca sobie tego życzy.
Ogromna limuzyna musi oczywiście dysponować odpowiednio dużą rezerwą mocy, tym bardziej jeśli na jej atrapie widnieje logo Bentley'a - marki o sportowym rodowodzie. Pod maską pracuje silnik o ośmiu cylindrach mających łączną pojemność sześciu i trzech czwartych litra. Bentley, podobnie jak wcześniej Rolls-Royce, unika plebejskiego zapisu 6,75. Nie jest to jednak stara, legendarna jednostka, której początki sięgają 51 lat wstecz, a którą nadal stosuje się w modelach Azure czy Booklands. Co prawda jednostka Mulsanne ma taki sam układ cylindrów i taką samą pojemność, ale to zupełnie nowa konstrukcja, zaprojektowana od podstaw. Zastosowano w niej choćby kolektory ze zmienną geometrią, zmienne fazy rozrządu oraz system umożliwiający odłączenie czterech cylindrów, podczas gdy silnik nie jest zbytnio obciążony. Ten nowinki umożliwiły obniżenie zużycia paliwa i emisji dwutlenku węgla w stosunku do słabszego Arnage o około 15 procent. Jak widać nawet w Crewe przejęli się ochroną środowiska, co na szczęście nie oznacza, że zapomnieli o tym, co w silnikach najważniejsze. Ich nowe V8 dzięki dwóm turbosprężarkom rozwija 512 koni mechanicznych i niesamowite 1020 Nm momentu obrotowego, które dzięki zmiennym fazom rozrządu dostępne są w szerokim zakresie obrotów.
Kolejnym znakiem postępu koncernu jest skrzynia biegów produkcji niemieckiej firmy ZF. Klasyczny automat ma aż 8 biegów do przodu i dziewiąty do tyłu. Warto w tym miejscu przypomnieć, iż Bentley Mulsanne rocznik 1987 miał... aż trzy biegi.
Prosta Mulsanne to miejsce, w którym wyścigówki startujące w Le Mans rozpędzają się do blisko 400 km/h. Nowa limuzyna Bentely'a jest tylko nieznacznie wolniejsza - rozpędza się prawie do 300 km/h. Producent chwali się jednocześnie faktem, iż nowa konstrukcja nośna Mulsanne jest znacznie sztywniejsza i lżejsza, niż w Arnage, co przekłada się na prawie 2,6 tony.
Nowa zabawka Bentley'a ma wszelkie atuty, aby zdominować rynek ultraluksusowych limuzyn i powtórzyć sukces swojego dziadka, przedwojennego 8 Litre, który w swoich czasach nie miał sobie równych. Ręczna produkcja pojazdu w cenie 220 tysięcy funtów za egzemplarz (w tym podatek i opłata za doręczenie) ruszy na dobre w Crewe wczesną wiosną 2010, a pierwsze auta trafią do klientów już latem. Pierwszy, mający dopiero powstać, egzemplarz sprzedano wyjątkowo już w sierpniu 2009 roku przy okazji światowej premiery modelu na kalifornijskim Pebble Beach Concours D'Elegance. Auto sprzedano za pół miliona dolarów.
Tekst: Piotr Talik
Pierwsze opracowanie: 07.02.2010
Ostatnia aktualizacja: 07.03.2010