Przez dziesięciolecia filozofia modeli Lotusa, począwszy od pierwszego pojazdu Colina Champana, który zbudował w wieku 20 lat w garażu ojca swojej narzeczonej, pozostawała taka sama. Maszyny miały wyróżniać się jak najniższą masą idącą w parze jak największą zwinnością, a przy tym nie rozwodzić się nad zbędnym rozpieszczaniem kierowcy i pasażera. Trzymanie się tych idei i świeże pomysły geniuszu Chapmana zapewniły marce najwyższe trofea w Formule 1 oraz niezachwiany status producenta samochodów o najlepszym trzymaniu się drogi na świecie. Większościowe akcje takiej właśnie firmy w 1996 roku przejął z rąk Romano Artioli'ego (Bugatti EB110) malezyjski Proton.
Byt podupadłej firmy opierał się wówczas na nowym, małym roadsterze Elise oraz produkowanym jeszcze do 2004 roku, legendarnym coupe Esprit. Do tego czasu Elise rozrosło się na kilka wariacji w sosie własnym oraz coupe Exige, a w kolejnych latach pojawił się model Europa oraz wyścigowy 2-Eleven. Każdy z nich pozostawał wierny pierwotnej idei przyświecającej założycielowi marki. Do czasu. Pierwszym zwiastunem zmian było pokazane latem 2008 2+2-osobowe coupe Evora, reklamowane jako najbardziej komfortowy Lotus w historii. Lawina ruszyła dwa lata później: w czerwcu 2010 roku z myślą o październikowym salonie samochodowym w Paryżu ogłoszono enigmatyczny "świt nowej ery" samochodów Lotusa. Pierwsze promienie przebiły się przez ciemność na dziesięć dni przed otwarciem francuskiej wystawy dla dziennikarzy - Brytyjczycy ujawnili zupełnie nowy model noszący oznaczenie Elite, efekt wielu miesięcy dogłębnych badań, analiz potrzeb rynku i planowania. W historii marki były już dwa oznaczone tak samo pojazdy, ale nowy nie przypomina żadnego z nich.
Elite XXI wieku to pierwszy prototyp z serii liczącej kilka aut, która ma wprowadzić Lotusa na nowe rynki, stawiając go po raz pierwszy bezpośrednio na przeciwko takich marek, jak Ferrari, Lamborghini, Aston Martina czy Porsche. Innymi słowy: największe Lotusy mają być teraz nie tylko diabelnie szybkie i zwrotne, ale do tego również ekskluzywne, luksusowe i eleganckie o każdej porze dnia i nocy. Całość, która trafi do co najmniej 37 krajów świata, w których sprzedawane były w 2010 roku auta marki, ma dopełnić garść nowych technologii.
Kipiące świeżością, paryskie dzieło Lotusa ma być typowym przedstawicielem "współczesnego klasyka", w czym mają mu pomóc nienaganne proporcje, grubo ciosana sylwetka oraz przeszklony, składany dach i konkretna jednostka napędowa pod maską. W środku mają znaleźć dla siebie miejsce cztery osoby, ale jak na prawdziwego grand tourera przystało tylko w układzie 2+2.
Do napędu prototypu posłuży 5-litrowe V8 o bliżej nieokreślonym pochodzeniu, produkujące przy 8,5 tysiącach obrotów na minutę moc 620 KM. Jednostka umieszczona za przednią osią będzie współpracować tylko z kołami na tyle, a w roli tłumacza wystąpi... opcjonalna, hybrydowa skrzynia biegów, która ma być zintegrowana z silnikami elektrycznymi oraz systemem KERS, wywodzącym się prosto z Formuły 1. Elite nie będzie lekkie - producent deklaruje masę na poziomie 1650 kilogramów (2,66 kg na 1 KM), w których to Lotus za czasów swej świetności potrafił zmieścić dwa, a nawet trzy, pełnoprawne samochody. O osiągi nie trzeba się jednak obawiać. Sprint do 100 km/h ma pochłaniać tylko 3,5-3,7 sekundy, a prędkość maksymalna sięgać wartości wykraczających daleko poza naturalne potrzeby, 315 km/h konkretnie.
Lotus określa nowe Elite mianem "prototypu przeznaczonego od produkcji seryjnej". Budowa pierwszych egzemplarzy miałaby ruszyć na początku roku 2014, a auto miałoby pojawić się w salonach sprzedaży na wiosnę tego samego roku. Cenę samochodu w chwili debiutu prototypu skalkulowano wraz z podatkami na okolice 115 tysięcy funtów.
Tekst: Przemysław Rosołowski
Ostatnia aktualizacja: 20.09.2010