Kalifornijska Highway 1, ciągnąca się przez przeszło tysiąc kilometrów nad wybrzeżem Pacyfiku, to trasa słynąca z bajecznych widoków i zachodów słońca, które same w sobie są wystarczającym powodem, aby się tam znaleźć. A gdy już do tego przyjdzie najlepiej dysponować odpowiednim pojazdem, który swoją klasą i mocą pozwoliłby cieszyć się podróżą bez najmniejszych wyrzeczeń. Właśnie do takich celów powstał wyjątkowy Cadillac Ciel, który swoją premierę miał latem 2011 roku na konkursie elegancji w Pebble Beach, leżącym nad samym brzegiem Oceanu Spokojnego, kilka kilometrów od Highway 1.
Wielki kabriolet jest zwiastunem wielkich zmian w ofercie amerykańskiej marki, która w ten sposób postanowiła zamanifestować powrót do swoich korzeni, kiedy to w jej modelach liczył się rozmiar, luksus i jednoznacznie wskazujący na pochodzenie wygląd. Ciel nie sięga jednak do przeszłości, nie stara się naśladować tego, co już było i odkrywać na nowo kształtów przodków. Ciel, operując językiem stylistycznym marki zamkniętym pod hasłem "Sztuka i nauka", pokazuje to, co dopiero się wydarzy, choć sam jest jedynie konceptem bez przepustki do produkcji seryjnej.
Mierząca prawie 5,2 metrów długości maszyna stoi na 22-calowych felgach ze stopów aluminium z niklowymi, szczotkowanymi akcentami. Karoserię, której wizualny ciężar spoczywa na przedniej osi, oblano specjalnie przygotowanym lakierem. Jego odcień, nazwany Cabernet, to wynik zapatrzenia się na promienie Słońca przebijające przez butelkę czerwonego wina (Cabernet Sauvignon to najbardziej znany, czerwony szczep winorośli). Do środka zapraszają dwie pary otwieranych w przeciwnych kierunkach drzwi, a wsiadanie ułatwiają rozwinięte na boki siedziska foteli i całkowity brak środkowego słupka. Wnętrze wypełniają aluminiowe i niklowe detale, ręcznie obrabiane drewno z pojedynczego włoskiego drzewa oliwkowego i zszywana ręcznie skóra, sprawiając wrażenie obcowania z luksusowym jachtem na kołach i roztaczając charakterystyczny aromat. Drzewo przybyło do USA prosto spod Neapolu, gdzie rosło przez blisko 300 lat i zostało złamane przez sztorm.
Ciel o rozstawie osi o ponad 30 centymetrów większym, niż w limuzynie CTS, to nie tylko wytrawny elegant o wyrobionym smaku, ale również uwodziciel. Każdy z trójki pasażerów ma za plecami ukryte kaszmirowe szale, z których może skorzystać w każdej chwili. Dla każdego zaplanowano również prywatne schowki, naturalne oświetlenie zależne od pory dnia, porty pozwalające na podłączenie urządzeń elektronicznych (choćby po to, aby zamieścić w internecie zdjęcie podziwianej właśnie panoramy oceanu), łącza Bluetooth i gniazdka do ładowania, ogrzewane i chłodzone fotele, szufladki z kremem na opalanie, okularami przeciwsłonecznymi i ręcznikami, a z tyłu humidor z cygarami. Na koniec kabriolet może potraktować nas aromaterapią, dzięki której wpadniemy w odpowiedni nastrój.
Oczywiście Cadillac nie zapomniał również o kierowcy. Pod jego władanie oddano podwójnie doładowane, 3,6-litrowe V6 z bezpośrednim wtryskiem paliwa i zmiennymi fazami rozrządu oraz silnik elektryczny, który pozwala na oszczędzenie paliwa przy najmniejszych prędkościach, karmiąc się z paczki litowo-jonowych baterii. Do działania zachęca wspomagana dźwignia zmiany biegów, która wychodzi z ukrycia gdy tylko usłyszy pierwszy pomruk silnika, a moc przeszło 430 koni mechanicznych gwarantuje, iż całe wybrzeże będzie tylko dla nas. Napęd przekazywany jest na wszystkie cztery koła, przy których znalazły się karbonowo-ceramiczne tarcze hamulcowe.
Bulwarowy, otwarty krążownik, którego nazwę wzięto od francuskiego słowa określającego "niebo", został zaprojektowany w North Hollywood Design Center należącym do sieci General Motors. W debiucie podczas Pebble Beach Concours d'Elegance projekt wywołał duże poruszenie, a twórcy na kolejne edycje imprezy zapowiedzieli ciąg dalszy w postaci dwóch kolejnych konceptów. Jeden będzie nastawiony na mocne wrażenia za kierownicą, a drugi skupi się na emocjach po dotarciu do celu. Ciel, jako pierwszy element tej układanki, to samochód dla ceniących sobie przyjemność płynącą z samej podróży.
Tekst: Przemysław Rosołowski
Ostatnia aktualizacja: 29.01.2012