Fala popularności samochodów sportowo-użytkowych, która wezbrała na przełomie XX i XXI wieku, w ciągu kilku lat zagarnęła ogromną cześć rynku i ściągnęła uwagę marek, które z SUV'ami (Sport Utility Vehicle) nie miały dotychczas nic wspólnego. W krótkim czasie maszyny łączące w sobie cechy luksusowych limuzyn i samochodów terenowych weszły z butami również w rejony kosmicznych mocy. W roku 2005 Mercedes-Benz pokazał 510-konnego ML 63 AMG, trzy lata później pojawiło się 550-konne Porsche Cayenne Turbo S drugiej generacji oraz Audi Q7 z wysokoprężnym V12 o mocy 500 KM i momencie obrotowym 1000 Nm, a w kolejnym sezonie BMW wprowadziło do oferty 555-konne X5 M i X6 M. I na tym wcale nie koniec! Już wiosną 2006 roku Spyker modelem D12 zapowiedział nową erę. Erę super SUV'ów.
Holenderskiej marce, która w ciągu kolejnych lat weszła w jak się okazało niezbyt szczęśliwe posiadanie Saaba, nie udało się dopiąć swego, a klucze do otwarcia nowego segmentu przejął koncern Volkswagena i najbardziej luksusowe marki w jego rodzinie. W marcu 2012 na wystawie w Genewie swoją wizję luksusowej katedry na kołach pokazał Bentley, a pod koniec kwietnia na salon samochodowy w Pekinie swoją propozycję super SUV'a przywiozło... Lamborghini.
Włoska marka, w przeciwieństwie do Bentley'a, na zbudowanie SUV'a ma pełne usprawiedliwienie historyczne - potężną, luksusową terenówkę LM002, którą wprowadziła do sprzedaży w połowie lat osiemdziesiątych i oferowała do 1992 roku. Wielka, kanciasta maszyna, upatrzona sobie szczególnie przez szejków, korzystała z silnika V12 prosto z Countacha, który wydzielał jakieś 455 koni mechanicznych. W owym czasie na świecie nie było niczego podobnego. LM002 na prawnuka musiał czekać aż dwadzieścia lat. Nazywa się Urus - po łacinie "tur", wymarły przodek między innymi domowego bydła i hiszpańskich byków hodowanych do walki. Lubi przeglądać się w lustrze, woli lekkoatletykę od ciągłego wyciskania ostatnich potów na siłowni, preferuje zdrowy tryb odżywiania i, choć nie przyzna tego otwarcie, wolałby nie brudzić sobie rąk tak bardzo, jak lubił to robić jego zacny przodek.
Czterodrzwiowa, czteroosobowa maszyna mierzy prawie pięć metrów długości i swoich twórców zadowala przede wszystkim wyglądem, który utrzymano w stylu Gallardo i Aventadora, a przede wszystkim konceptu 4-drzwiowej limuzyny Estoque, czyli "tniemy ostro". Zewnętrzne oświetlenie samochodu wykonano w całości w technologii LED, auto postawiono na obręczach o średnicy aż 24 cali i w dużej mierze zbudowano z włókien węglowych, z którego nagie powierzchnie dominują we wnętrzu (opatentowany przez markę Forged Composite). Najważniejsze miejsce w konsoli środkowej zajmuje ekran dotykowy, którego druga sztuka znalazła się między kubełkowymi fotelami z tyłu. Na zewnątrz nie ma lusterek. Ich miejsce zajęły miniaturowe kamery, z których obraz wyświetlany jest na dwóch monitorach TFT w środku.
W kwestiach technicznych Włosi zachowują powściągliwość i nie zdradzają zbyt wiele. Urus miałby generować około 600 koni mechanicznych i charakteryzować się najniższą emisją dwutlenku węgla w swoim segmencie oraz najniższą masą własną. Kandydatów na miejsce pod maską konceptu jest dwóch - po raz kolejny wyżyłowane, wolnossące V10 z Gallardo lub zupełnie nowe, podwójnie doładowane V8, które w 507-konnym formacie poszerzyło kilka miesięcy wcześniej ofertę silnikową Continentala GT ze stajni Bentley'a. Silnik współpracuje z dwusprzęgłową skrzynią biegów, sterowaną łopatkami przy kierownicy. Napęd w koncepcie, wyposażonym obowiązkowo w kontrolę trakcji, przekazywany jest stale na wszystkie cztery koła, a prześwit modelu regulowany. Adaptacyjna jest również aerodynamika - spoiler z przodu i tylne skrzydełko, przedłużające linię dachu.
Lamborghini widzi Urusa jako pewny typ na trzeci model w swojej ofercie, ale w momencie premiery decyzja o jego wejściu do produkcji jeszcze nie zapadła. W serii auto miałoby pojawić się jako hybryda z podwójnie doładowanym V8, a jego roczna produkcja miałaby sięgać nawet trzech tysięcy sztuk. To prawie dwa razy więcej, niż liczby, do których firma przywykła (rok 2011 zamknęła 1602 samochodami). Urus lądowałby głównie na rynkach USA, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Rosji, Chin i na Bliskiego Wschodu, który podbił swego czasu LM002. Według Stephana Winkelmanna, CEO Lamborghini, SUV marki mógłby wejść do sprzedaży przed rokiem 2017, o ile zostanie zaakceptowany przez macierzystego Volkswagena.
Tekst: Przemysław Rosołowski
Ostatnia aktualizacja: 22.04.2012