Kabriolet California, który miał swoją światową premierę pod koniec września 2008 roku na salonie samochodowym w Paryżu, to pierwszy w historii marki z Maranello, produkowany seryjnie model z silnikiem V8 umieszczonym z przodu. Już wtedy zapowiedziano, że produkcja najmniejszego Ferrari sięgnie w pierwszym roku od 2500 do 2800 sztuk, a w roku 2010 maksymalnie 3000 sztuk, co odpowiednio utrudni wejście do klubu posiadaczy aut włoskiej firmy. Już na starcie lista chętnych na Californię zapewniła byt fabryce Ferrari na najbliższe dwa lata. Jak poinformował Luca di Montezemolo aż 60% kupców to osoby, które po raz pierwszy wejdą w posiadanie Ferrari.
W ciągu pierwszych trzech lat produkcji California niewiele się zmieniła. Wprowadzono szeroką ofertę indywidualizacji auta (choćby dwutonowe malowanie nadwozia), a także między innymi karbonowy pakiet nadwoziowy. Na wiosnę 2010 roku wprowadzono do oferty ręczną skrzynię biegów o sześciu przełożeniach, którą można było wybrać zamiast automatycznej, 7-stopniowej przekładni F1 z podwójnym sprzęgłem. Jesienią tego samego roku pojawiła się California z systemem HELE ("High Emotion Low Emissions" - "Duże wrażenia niskie zanieczyszczenia"), zmniejszającym emisję dwutlenku węgla i zużycie paliwa.
Wraz z systemem HELE na wyposażeniu Californii pojawił się układ Start&Stop zaprojektowany specjalnie z myślą o sportowej jeździe. Ponowne uruchomienie silnika po automatycznym wyłączeniu go na przykład w przypadku postoju na czerwonym świetle, zajmuje tylko 230 milisekund. HELE to także adaptacyjne chłodzenie silnika i układ sterujący pompą paliwa, nowy układ kontrolujący pracę klimatyzacji oraz skrzynia biegów z jeszcze lepszym wyczuciem w trybie automatycznym stylu jazdy kierowcy. Układ chłodzenia jednostki napędowej schudł o 2,1 kilograma, opór powietrza przy dużych prędkościach zmalał o 5%, a zapotrzebowanie systemów klimatyzacji na moment obrotowy spadło o 35%, zwalniając na potrzeby przyspieszenia auta nawet do 25 Nm.
Słonecznej Californii, wyposażonej w twardy, składany automatycznie w kilkanaście sekund dach, jeszcze przed czwartymi urodzinami zafundowano drugą młodość. Na salonie samochodowym w Genewie wiosną 2012 roku pokazano model z największą dawką poprawek w jego dotychczasowej historii. W nowym wcieleniu auto zbudowane w całości z lekkich stopów aluminium ma poruszać się jeszcze szybciej, sprawniej i przyjemniej. Z racji ubytku masy i przybytku mocy samochód określono mianem California 30.
Po raz pierwszy poprawiono parametry widlastej ósemki GDI o pojemności 4,3 litrów. Dzięki przeprogramowaniu ECU oraz nowym kolektorom układu wydechowego wykrzesano dodatkowe 30 koni mechanicznych i 20 niutonometrów, wraz z którymi podniesiono linię przebiegu momentu obrotowego przy niższych obrotach silnika. Serce Californii dostarcza teraz 490 KM i 505 Nm przy pięciu tysiącach obrotów na minutę.
Doświadczenie placówki Scaglietti Centre of Excellence w obróbce aluminium pozwoliło odchudzić podwozie auta, dzięki czemu jego masa spadła o 30 kilogramów. W połączeniu z dodatkową mocą zaowocowało to spadkiem stosunki masy do mocy z 3,54 do 3,27 kilogramów przypadających na każdy koń mechaniczny. A to przełożyło się bezpośrednio na przyspieszenie od zera do stu kilometrów na godzinę, które spadło z "poniżej 4 sekund" do dokładnie 3,8 sekund, stawiając Californię prawie na równi z 620-konnym 599 GTB Fiorano.
Dla klientów ceniących sobie jeszcze dynamiczniejszą jazdę przygotowano pakiet modyfikacji pod tytułem "Handling Speciale", skupiający się na usztywnieniu zawieszenia, zmniejszeniu przechyłów i wyostrzeniu reakcji układu kierowniczego. W jego skład wchodzą: sterowane komputerowo, adaptacyjne amortyzatory, reagujące o połowę szybciej, niż zwykle, twardsze sprężyny oraz mniejsza kierownica z przełożeniem przyspieszającym reakcje układu o jedną dziesiątą.
Oferta drugiej serii Californii powiększyła się również o nowe kolory nadwozia, w tym malowanie nawiązujące do historycznych modeli Ferrari oraz darmowy, 7-letni okres fabrycznego serwisowania samochodu. Kształtów nadwozia zaprojektowanego w Pininfarinie nie tknięto.
Tekst: Przemysław Rosołowski
Ostatnia aktualizacja: 08.06.2012