Shelby to jedno z najbardziej znanych nazwisk w amerykańskim przemyśle motoryzacyjnym. Caroll Shelby, były kierowca wyścigowy w roku 1962 rozpoczął montaż silników Forda do aut brytyjskiego, tworząc słynną na całym świecie Cobrę. Legendarne roadstery sprzedawane były za oceanem pod własną marką, a współcześnie wytwarzana jest ich szeroka gama, oparta o oryginalne części, ramę i aluminiowe nadwozie, z brytyjskiego AC. Shelby obok AC jest jedyną firmą wytwarzającą dziś oryginalne Cobry. Ponad 150 (!!) drobniejszych firm, rozsianych po całym świecie, w tym także w Polsce, wytwarza jedynie mniej lub bardziej wierne i szalone repliki.
Po czterdziestu latach więzi między Fordem, a Shelby zostały odnowione przy okazji konceptu GT40, a następnie koncepu Shelby Cobra. Czym było inspirowane to drugie auto chyba pisać nie trzeba. Jego pierwszy pokaz miał miejsce na zimowym North American International Auto Show w Detroit w styczniu 2004 roku. Pojazd zdobył wówczas tytuł najlepszego samochodu na całym salonie. Zbudowanie roadstera pochłonęło zaledwie pięć miesięcy, a cały projekt powierzono fordowskiej grupie Advanced Product Creation, której przy wtórze całej masy entuzjazmu dowodził Manfred Rumpel.
Shelby Cobra bazuje na zmodyfikowanym podwoziu i kilku mniejszych komponentach z Forda GT. Auto jest krótsze od GT, zmniejszono także rozstaw osi i kół, a silnik zamiast centralnego położenia przed tylną osią znajduje się centralnie za osią przednią. Stonowane linie nadwozia wydatnym otworem i grillem z przodu, subtelnymi wlotami powietrza po bokach i wypukłymi nadkolami nawiązują do oryginalnej Cobry z lat sześćdziesiątych. Podobny minimalizm panuje we wnętrzu. Kierowca i pasażer mogą wygodnie usadowić się w wyścigowych fotelach z włókien węglowych, w których trzymać ich będą pięciopunktowe pasy bezpieczeństwa. Siedzenia obszyte błękitnym materiałem dzięki przesunięciu elementów układu napędowego do tylnej części auta zbliżono do środka pojazdu i odsunięto od przedniej osi, oddzielając je wąskim tunelem (przestrzeń na nogi jest ponoć większa niż w limuzynie pokroju Forda Crown Victoria). Takim samym błękitem obszyto kierownicę, a całą deskę rozdzielczą wykonano z aluminium.
Wśród ciekawszych instrumentów pokładowych znalazł się włącznik pompy paliwa oraz wewnętrzny system przeciwpożarowy niczym w samochodach wyścigowych. W koncepcyjnej Cobrze nie znajdziemy jakiegokolwiek sprzętu audio, nie uświadczymy też klimatyzacji, bocznych szyb i lusterek czy nawet prowizorycznego zadaszenia i wycieraczek, nie wspominając o zewnętrznych klamkach drzwi, które przeniesiono do środka (tak, jak w oryginalnej Cobrze). W ramie przedniej szyby zamontowano za to na pocieszenie aż trzy kamery, przekazujące obraz do wyświetlacza umieszczonego w miejscu centralnego lusterka. Po połączeniu obrazu z trzech kamer powstaje 180-stopniowa panorama, dająca doskonałe rozeznanie na to, co dzieje się za samochodem.
Do tego momentu auto wypada dość skromnie. I nie ma w tym nic dziwnego - to, co najlepsze schowane jest pod wypukłą maską. Mowa o zupełnie nowej, aluminiowej jednostce V10. Rozwija ona bez pomocy jakiegokolwiek doładowania czy tym podobnych zabiegów moc ponad 600 koni mechanicznych i poprzez sześciostopniową, ręczną przekładnię napędza tylną oś. Samochód porusza się na 18-calowych kołach z przodu i 19-calowych z tyłu, których szerokość co najmniej przytłacza. Szczególny nacisk na jak najmniejszą masę pojazdu zaowocował bardzo niską wagą nie przekraczającą 1,4 tony, uzyskaną dzięki zastosowaniu lekkich stopów aluminium wszędzie tam, gdzie tylko było to możliwe. A wszystko to dla prędkości. Osiągnięcie setki ma zajmować nie więcej jak cztery sekundy, a już na trzecim biegu w teorii można przekroczyć 210 km/h. Teoretyczna prędkość maksymalna według życzeń twórców: 260 mph, czyli grubo ponad 400 km/h. Niestety, jak na prototyp przystało jego prędkość maksymalna jest ograniczona elektronicznie. W tym przypadku do 100 mph - około 161 km/h - co i tak jest dużym wyczynem, podczas gdy większość tego typu konstrukcji nie przekracza kilkudziesięciu kilometrów na godzinę.
Planów na seryjną produkcję auta nigdy nie było, choć była obietnica, że jeśli Shleby Cobra spotka się z równie dobrym odzewem co supersportowe GT to kto wie czy nie ruszy produkcja w krótkiej serii. Odzew widocznie nie był wystarczający, ponieważ auto pozostało jedynie konceptem. A może zaważyły inne względy? W końcu wypuszczenie na ulice roadstera przekraczającego 400 km/h byłoby nie lada wyczynem, jeśli w ogóle byłoby to wykonalne...
Tekst: Przemysław Rosołowski.
Ostatnia aktualizacja: 28.08.2007