Sensacyjny powrót Forda GT w 2003 roku - w odróżnieniu od oryginału najpierw do salonów sprzedaży, a dopiero później na tory - zakończył się na ponad dwóch latach regularnej produkcji, w trakcie których samochód znalazł przeszło cztery tysiące amatorów. Koniec produkcji był końcem pozbawionym fajerwerków, który zgrał się w czasie z czterdziestą rocznicą wielkiego triumfu oryginalnego GT40. Jego pierwszej z czterech wygranych w Le Mans. Po GT została pustka.
Na kolejnego, zupełnie nowego GT przyszło czekać blisko dekadę, którą co jakiś czas wypełniały doniesienia, że samochód jest już tuż, tuż. Nie był. Dopiero w styczniu 2015 roku na salonie samochodowym w Detroit odsłonięto koncept super coupe firmowanego przez utworzony kilka miesięcy wcześniej oddział Ford Performance. Coupe miało poprowadzić grupę co najmniej dwunastu aut pod szyldem tej samej komórki, zaplanowanych na okres do 2020 roku włącznie. Oczekiwania twórców i publiczności były ogromne.
Każdy poprzedni GT, cała kawalkada modeli wyścigowych i ich odłamów cywilnych z lat sześćdziesiątych oraz ich pierwszy, XXI-wieczny spadkobierca, polegała na silnikach w układzie V8, pierwsze wolnossących, ostatni ze sprężarką. Rzeczywistość, a przede wszystkim coraz surowsze normy emisji spalin zmusiły nowego GT do porzucenia tego pomysłu. Zamiast widlastej ósemki wykorzystano najmocniejszy w historii marki motor z rodziny EcoBoost: widlastą szóstkę z podwójnym turbodoładowaniem o pojemności 3,5 litrów. W gąszczu instalacji towarzyszących jednostce znajdziemy dwie ważne nowości: kombinację wtrysku punktowego i bezpośredniego, wpływającą zbawiennie na reakcje silnika oraz zaprojektowane od nowa krzywki wałków rozrządu o niskim tarciu.
Pierwsze pocieszenie w tęsknocie za V8: moc. To co najmniej 600 koni mechanicznych. Drugie: korzenie silnika sięgają wyścigów długodystansowych pod patronatem IMSA i prototypów klasy Daytona, dla których operowanie w najwyższych stopniach DEFCON jest codziennością. Codziennością liczoną w tysiącach pokonanych kilometrów i dziesiątkach rywali zostawionych w tyle. W pierwszym sezonie w serii United SportsCar Championship silnik tego typu doprowadził do trzech wygranych, w tym w 12-godzinnej eliminacji na Sebring. Trzecie: w dobie hybryd GT nie jest hybrydą.
GT zbudowano na fundamentach w postaci klatki pasażerskiej z włókien węglowych oraz aluminiowych ram pomocniczych z przodu i z tyłu, które obleczono ciasno węglowymi panelami karoserii. Od wysokości tylnej szyby całe nadwozie zwęża się ku tyłowi do tego stopnia, że między zewnętrznymi ścianami komory silnika i nadkolami powstały ogromne tunele, kierujące powietrze pod ruchome skrzydło i nad niewielki dyfuzor. Do podobnych kanałów, tym razem w okolicy przedniej osi, prowadzą progi. W tylnej płaszczyźnie dominują okręgi: rozżarzone obręcze świateł oraz zawieszone wysoko, po środku dwie końcówki wydechu.
Wszystkie z czterech kół coupe zawieszono niezależne na układzie typu push-rod z tajemnicznymi, bo "aktywnymi" drążkami skrętnymi i możliwością regulacji prześwitu. Wyposażenie obowiązkowe to 20-calowe felgi ze stopów lekkich z gumami Michelin Pilot Super Sport Cup 2 z mieszanki przygotowanej specjalnie dla Forda plus tarcze hamulcowe ze spieków węglowo-ceramicznych z zaciskami firmowanymi przez Brembo. Jednostkę napędową połączono z siedmiostopniową, dwusprzęgłową skrzynią biegów, wysyłającą moc na tylną oś.
Dwuosobowy kokpit otwiera się po uniesieniu drzwi do góry, czym nie mógł chwalić się poprzedni GT. Kubełkowe fotele przymocowane są bezpośrednio do karbonowego kadłuba, regulowana jest za to kolumna kierownicy, którą obsiadło kilkanaście przełączników i łopatki do zmiany biegów, oraz pedały. Deską rozdzielczą zawładnęły dwa, wielofunkcyjne ekrany, połączone między innymi z systemem łączności Sync 3.
Jeżdżąca wizytówka możliwości technologicznych Forda i wyznacznik przyszłości jego pozostałych modeli ma wyjechać na publiczne drogi pod koniec 2016 roku. W tym samym roku marka będzie świętować dokładnie pięćdziesiątą rocznicę swojej pierwszej wygranej w 24-godzinnym wyścigu Le Mans. W roku 1996 linię mety jako pierwszy, drugi i trzeci przekroczyły 7-litrowe GT40 MkII. Zwycięską maszynę prowadzili Bruce McLaren i Chris Amon, a samochody Forda wygrywały we Francji jeszcze przez kolejne trzy lata. Po cichu mówi się, że nowy GT pojawi się także w Le Mans...
Tekst: Przemysław Rosołowski
Ostatnia aktualizacja: 12.01.2015