Od chwili powrotu Aston Martina do wyścigów klasy GT w sezonie 2005 między jego samochodami drogowymi i torowymi istniał ogromny rozdźwięk. Obie grupy aut działały według własnych zasad, a do wymiany doświadczeń dochodziło ma bardzo płytkim poziomie. Dwuletnia dominacja DBR9 w grupie GT1 w 24-godzinnym wyścigu Le Mans w salonach sprzedaży marki nie odbiła się właściwie żadnym echem, a wyczyny na północnej pętli Nürburgringu, gdzie brylował głównie Vantage, uświetniono seriami N400, N420 oraz N430, w których technologii prosto z torów wyścigowych było jak na lekarstwo.
Do końca sezonu 2014 oferta oddziału Aston Martin Racing, założonego dokładnie dziesięć lat wcześniej, objęła trzy podstawowe modele. Pierwszy to Vantage GTE, kwalifikujący się przede wszystkim do pucharu World Endurance Championship. Drugi to Vantage GT3, zaplanowany na pięcioletni cykl życia w pucharach typu GT Open, British GT, ADAC GT Masters czy japońskim Super GT. Trzeci to najpopularniejszy z nich, powstały w przeszło 100 egzemplarzach Vantage GT4, biorący udział między innymi w zawodach Gulf 12 Hour, Grand Am, VLN i Britcar. W takim środowisku na rok 2015 przygotowano również... cywilnego Vantage GT3. Wreszcie!
Najbardziej zaczepny wśród najmniejszych Aston Martinów wywodzi się z 573-konnego V12 Vantage S, który debiutował półtora roku wcześniej. GT3 ma być jeszcze mocniejszy: 48-zaworowe, wolnossące V12 z aluminium o umownej pojemności sześciu litrów - w rzeczywistości 5,9 litrów - ma rozwijać 600 koni mechanicznych przy 7000 obrotów na minutę i 625 niutonometrów przy 5500 obrotów na minutę. Dodatkowe konie otrzymano między innymi dzięki magnezowym kolektorom układu dolotowego o nowej geometrii oraz nowemu układowi wydechowemu, który wykonano w całości z tytanu i zakończono wylotami pokrytymi warstwą ceramiki.
Lekki wydech był również pierwszym krokiem w operacji zrzucania zbędnego ciężaru, która zaowocowała straceniem około 100 kilogramów. Najwięcej masy ubyło dzięki wykonaniu maski silnika, przednich nadkoli, dachu i obudowy drzwi z włókien węglowych, wymiany tylnej szyby i szybek bocznych na odpowiedniki z poliwęglanów, instalacji baterii litowo-jonowej w miejscu zwykłego akumulatora, wymianie felg, wymianie paneli wnętrza na elementy z włókien węglowych, posadzeniu w środku foteli o karbonowych szkieletach i obszyciu niemal całej kabiny Alcantarą, a nie skórą. Oczywiście te wysiłki można bardzo szybko zniwelować. Na liście wyposażenia dodatkowego znajdziemy m.in. skórzaną tapicerkę, kamerę pomagającą przy cofaniu, 700-watowe nagłośnienie Bang & Oulfsen czy elektrycznie regulowane i podgrzewane fotele.
Wbrew pozorom wyposażenie standardowe nie zostało specjalnie okrojone, a na jego liście pojawiły się elementy właściwe samochodom wyścigowym, zaczynając od potężnego, zwiększającego docisk aerodynamiczny, ospoilerowania samochodu. Na pokładzie mamy między innymi tylne światła w technologii LED, wspomaganie kierownicy, system monitorowania i naprawy ogumienia (seryjnie montowane są gumy Michelin Pilot Super Sport), adaptacyjne amortyzatory Adaptive Damping System z trzema przeprogramowanymi trybami pracy (Normal, Sport oraz Track), systemy ABS i DSC pracujące w trybie Track, wycieraczki z czujnikami deszczu, podgrzewane lusterka boczne, autoalarm, elektrycznie sterowane szyby boczne, 160-watowe nagłośnienie firmowane przez Aston Martina, złącza USB oraz nawigację satelitarną.
Vantage GT3, tak, jak każdy współczesny mu Aston Martin powstał na platformie VH ze stopów aluminium i magnezu, którą przykryło nadwozie ze stali i materiałów kompozytowych. Pod spodem znalazło się przeprojektowane, niezależne zawieszenie ze zwiększonym rozstawem kół z przodu, układ hamulcowy z węglowo-ceramicznymi tarczami hamulcowymi o średnicy 398 milimetrów z przodu i 360 z tyłu z zaciskami Brembo oraz wał napędowy z włókien węglowych, biegnący przez wzmocniony przed skręcaniem tunel z magnezu. Moc z położonej za przednią osią, widlastej dwunastki przenoszona jest na tylne koła poprzez osadzoną przed tylną osią, automatyczną skrzynię biegów Sportshift III o siedmiu przełożeniach z możliwością sterowania łopatkami przy kierownicy.
Okrągłe sześćset koni mechanicznych przy masie 1565 kilogramów musi się napocić: spirnt od zera do stu kilometrów na godzinę ma zajmować tylko 3,7 sekund, a co najwyżej drugorzędna prędkość maksymalna ma sięgać 297 km/h. Pierwsi właściciele będą mogli usadowić się za kierownicą Vantage GT3 w trzecim kwartale 2015 roku. Aston Martin już na starcie zadbał o to, aby każdy z nich poczuł się wyjątkowo: produkcja modelu została ograniczona do zaledwie 100 egzemplarzy. W chwili premiery samochodu na salonie w Genewie nie była już dostępna ani jedna sztuka.
Do rąk potencjalnych właścicieli nie dotarł ani jeden Vantage GT3. Nie dlatego, że Aston Martin wpadł w kłopoty albo samochód w ogóle nie wszedł do produkcji. Powód był nieco inny. Nazywał się... Porsche. Wkrótce po premierze auta okazało się, że nazwa GT3, która używana jest również do określenia jednej z kategorii samochodów wyścigowych, została zastrzeżona przez niemieckiego producenta i Aston Martin nie może jej użyć. Wojny nie było i zakończyło się na krótkiej wymianie ciosów, po której Anglicy zmienili nazwę swojego modelu na Vantage GT12. Brzmi jeszcze groźniej.
Tekst: Przemysław Rosołowski
Pierwsze opracowanie: 26.02.2015
Ostatnia aktualizacja: 27.02.2016