W pierwszej połowie lat siedemdziesiątych rolę największych pojazdów w ofercie Volvo zajęła seria 200. Przewodziła jej niezbyt wyróżniająca się z tłumu, ale popularna limuzyna 260 o kanciastych, charakterystycznych dla marki kształtach i proporcjach o niewielkiej sile budowania bardziej emocjonującego wizerunku. Tym ostatnim jeszcze kilka lat wcześniej zajmowało się z wielkim powodzeniem coupe P1800, którego produkcję zakończono w 1973 roku. Był to również koniec pewnej ery Volvo, dla którego USA stało się w tym czasie drugim rynkiem po Szwecji.
Nową erę, oprócz kryzysu paliwowego, otwierały cztery warianty modelu 240 oraz dwa 260, ale szwedzkiemu koncernowi nie brakowało również pomysłów na odważniejsze propozycje. Kierunek zmian wiódł na południe. Już w roku 1975 połączono siły ze studiem Bertone, w którym powstała limuzyna 264 TE. Na rok 1977 i pięćdziesiąte urodziny Volvo przygotowano coś jeszcze bardziej interesującego. Było to pokazane po raz pierwszy na salonie w Genewie coupe 262C. Oba samochody były produkowane przez Bertone w Turynie.
Nowy pojazd zachował swoje kanciaste kształty, a Bertone skupiło się przede wszystkim na dachu, który w porównaniu do czterodrzwiowego modelu bazowego został znacznie obniżony. Przednią szybę pochylono pod większym kątem, a drugą parę bocznych szyb zmniejszono do tego stopnia, że prawie drugie tyle miejsca, co same szyby, zajmowały szerokie słupki C, na których posadzono koronę. Początkowo auto było oferowane w srebrnym lakierze z czarnym, winylowym dachem. Później ofertę rozszerzono o więcej kolorów.
Pod długą maską 262C znalazła się widlasta szóstka serii B27, znana z modeli 260. Silnik wprowadzono na rynek trzy lata wcześniej. Powstał on jako pierwszy w ramach przedsięwzięcia podjętego w 1971 roku wspólnie z francuskimi firmami Renault i Peugeot. Jednostka z aluminiowym blokiem i głowicą z jednym wałkiem rozrządu mierzyła niecałe 2,7 litra pojemności, z których uzyskano około 140 koni mechanicznych. Później urosła do prawie 2,85 litra, z którymi przyszło 155 KM. Ciekawostką było zastosowanie po raz pierwszy w produkowanym seryjnie silniku widlastym sondy Lamba.
Moc poprzez ręczną skrzynię o czterech biegach z elektrycznym nadbiegiem lub trzystopniowy automat była kierowana na tylne koła. Na wszystkich czterech kołach działały hydrauliczne hamulce tarczowe. Przy masie około 1400 kilogramów w słabszym wydaniu model rozpędzał się do przeszło 175 km/h i rozwijał setkę w czasie zbliżającym się do 11 sekund.
Coupe produkowane przez Carrozzerię Bertone było propozycją ekskluzywną i luksusową. Samochód seryjnie wyposażano między innymi w skórzane fotele, detale z drewna, klimatyzację, elektrycznie sterowane szyby i lusterka boczne, antenę radiową, a na życzenie szyberdach firmy Webasto, biegnący przez prawie całą długość dachu. Dzięki rozstawowi osi identycznemu z sedanem 264 - 264 centymetrów - auto mieściło na czterech fotelach cztery dorosłe osoby.
Model 262C powstał w dużej mierze z myślą o sprzedaży na terenie Stanów Zjednoczonych, które rządziły się swoimi prawami. Panujący w niektórych stanach klimat sprawił, że amerykański oddział Volvo powierzył kalifornijskiemu warsztatowi Solaire przygotowanie kabrioletu na bazie 262C. Początkowe plany zakładały obcięcie dachu w 50 egzemplarzach, ale wszystko skończyło się jedynie na pięciu sztukach. Powód? Przede wszystkim względy bezpieczeństwa, którego auto nie gwarantowało na poziomie godnym Volvo.
Włosi wyprodukowali w sumie 6622 egzemplarze coupe 262C, obok których zbudowano w 3329 egzemplarzach dwudrzwiowy model 262, nazywany ciągle sedanem i dzielący dla odmiany linię dachu z mniejszym 242. Ostatnie sztuki opuściły fabrykę w 1981 roku, a w międzyczasie z Bertone wyszedł koncept futurystycznego coupe Tundra na bazie małego Volvo 434, którego produkcją Szwedzi nie byli zainteresowani. Na początku lat osiemdziesiątych największe modele Volvo zostały wyparte przez rodzinę 760/740, a w roku 1985 wypuszczono kolejne coupe zaprojektowane i produkowane przez Bertone, model 780.
W zbiorach fabrycznego muzeum Volvo znajduje się czerwone 262C z 1981 roku, które zamówił dla siebie Pehr G Gyllenhammar, CEO i prezydent koncernu w latach 1971-1993. W kolekcji Schmidta Gemerta, specjalisty od klasycznych modeli Volvo z Holandii, znajduje się jeszcze bardziej interesująca sztuka 262C z tego samego roku. To "najnowszy" egzemplarz auta: oryginalnie wylądował on u sprzedawcy z Newburgh w stanie Nowy Jork i... już tam został. Od nowości auto pokonało tylko 99 kilometrów.
Tekst: Przemysław Rosołowski
Ostatnia aktualizacja: 11.04.2015