Mercedes-Benz klasy A pokazał się światu pod koniec 1996 roku jako zapowiedź modelu zrywającego całkowicie z dotychczasowym wizerunkiem marki i odmiennego technologicznie od innych samochodów z trójramienną gwiazdą na masce, a także potencjalnej konkurencji. Dość wysokie i długie tylko 3,56 metra, jednobryłowe autko z napędem na przednią oś wpisywało się w segment najmniejszych modeli na rynku, w którym Mercedes-Benza nikt się nie spodziewał. A niespodzianek było jeszcze więcej...
Kilkanaście miesięcy później klasa A trafiła do produkcji seryjnej z silnikami wysokoprężnymi o mocy od 60 do 90 koni mechanicznych i benzynowymi o mocy w przedziale 82-122 konie mechaniczne. Model odznaczał się między innymi zaawansowanymi rozwiązaniami w kwestii bezpieczeństwa biernego, z których najbardziej interesującym była podwójna płyta podłogowa. W razie czołowego zderzenia przedział pasażerski miał zostać nienaruszony, a silnik miał chować się pod podwozie. Karierę auta niedługo po rynkowej premierze zatrzymał słynny "test łosia", czyli szybka zmiana pasa ruchu i powrót na właściwy pas, który klasa A oblała w widowiskowym stylu. Wstrzymano produkcję, a model wylądował natychmiast na stole operacyjnym.
Ratunkiem na zachowanie się auta podczas wymagających manewrów były przede wszystkim nowe systemy sterujące pracą podwozia ze skomplikowanym układem ESP na czele. Uzdrowiona klasa A wróciła do łask w drugiej połowie 1999 roku z silnikami osiągającymi pojemność 1,9 litra i moc 125 koni mechanicznych. Produkcja malucha ze Stuttgartu trwała w pierwszej serii do sezonu 2004 (1,1 miliona egzemplarzy), w którym ofertę zamykał 2,1-litrowy wariant o mocy 140 koni mechanicznych, pozwalający pierwszy raz na przekroczenie prędkości 200 km/h. O sportowych odmianach nikt wtedy jeszcze nie myślał... prawie nikt. Poznajcie A 32 K.
Planów na produkcję sportowej klasy A nie było, nawet po przejęciu większości udziałów w firmie AMG, która stała się wkrótce w całości częścią koncernu Daimlera. Szalony A 32 K powstał z inicjatywy pewnego kolekcjonera, któremu marzył się najbardziej dyskretny supersamochód na świecie. Jak bardzo "super"? Już na samym początku przymierzono się do upchnięcia pod maską przeszło 500-konnej, widlastej ósemki od AMG! Tak potężna jednostka napędowa okazała się za duża i właściwy motor znaleziono kilka szczebli niżej. Był nim silnik z 354-konnego roadstera SLK 32 AMG.
Sercem A 32 K została widlasta szóstka z trzema zaworami na cylinder i jednym wałkiem rozrządu o pojemności 3,2 litrów. Litera K w nazwie zdradzała obecność sprężarki, pod której naciskiem wydobyto aż 370 koni mechanicznych przy 6,1 tysiącach obrotów na minutę i 450 niutonometrów przy 4,4 tysiącach obrotów! Takie parametry przy masie niespełna 1,7 tony pozwalały na rozwinięcie stu kilometrów na godzinę w czasie pięciu sekund i 200 km/h w około dwadzieścia sekund. Prędkość maksymalną ograniczono elektronicznie do 230 km/h.
Na zewnątrz, pod spodem i w środku zmieniło się bardzo wiele. Auto dostało nowe zderzaki, progi, poszerzane nadkola i 17-calowe felgi, obniżone i przeprojektowane zawieszenie, nowe osie, układ hamulcowy, układ wydechowy, nowe fotele z pięciopunktowymi pasami bezpieczeństwa, kierownicę, deskę rozdzielczą z białymi zegarami i prędkościomierzem wyskalowanym do trzystu kilometrów na godzinę oraz częściową klatkę bezpieczeństwa - wiele z nich firmowanych przez AMG. W odróżnieniu od zwykłej klasy A napęd przenoszony był na tył, w czym uczestniczył 5-stopniowy automat z funkcją Powershift.
Budową wyjątkowego A 32 K zajęło się HWA, nierozerwalnie związane z AMG i Mercedes-Benzem. Firma znana jest przede wszystkim z przygotowania słynnego CLK-GTR na potrzeby pucharu GT1, a także z operowania samochodami Mercedes-Benza w seriach DTM, GT3 i innych. Jej bramy opuścił prawdopodobnie tylko jeden egzemplarz A 32 K, choć krążą doniesienia o zamówieniu opiewającym na dziesięć sztuk. Oprócz szalonej klasy A od HWA wcześniej zbudowano również cztery sztuki szalonej klasy A od AMG, modelu A 38. Samochód uzbrojono w... dwa silniki o pojemności 1,9 litra i mocy 125 koni, zainstalowane z przodu i z tyłu. Auta z tej serii trafiły m.in. do ówczesnych kierowców Formuły 1 w zespole McLarena, korzystającego z jednostek napędowych Mercedesa.
Tekst: Przemysław Rosołowski
Ostatnia aktualizacja: 27.09.2015