Książkowy James Bond, postać agenta Jej królewskiej Mości w służbie brytyjskiego wywiadu wojskowego MI6, stworzona przez Iana Fleminga na początku lat pięćdziesiątych, upodobał sobie samochody marki Bentley, w tym modele przedwojenne. W filmach, z których pierwszy wszedł na ekrany kin w 1962 roku, trzymał się dla odmiany z daleka od Bentley'ów, z pominięciem kilku wyjątków. Scenarzyści, producenci i reżyserowie, a czasem nietypowe zrządzenia losu lub sprytne zabiegi marketingowe danej marki sprawiły, że na srebrnym ekranie najsłynniejszy szpieg świata zasiadał za kierownicą niezliczonej ilości maszyn, niejednokrotnie o niewiarygodnych możliwościach.
Największy rozgłos występem w filmie o agencie 007 zyskał Aston Martin DB5, który pojawił się u boku Seana Connery'ego w 1964 roku w filmie "Goldfinger", trzeciej produkcji z Bondem. Brytyjski grand tourer zapisał się w historii jako jeden z najsłynniejszych, filmowych samochodów i do roku 2012 pojawił się w jeszcze pięciu innych, bondowskich filmach. Do tego czasu główną rolę przejął Daniel Craig, którego zobaczyliśmy pierwszy raz w 2006 roku w "Casino Royale" na bazie pierwszej książki z serii Fleminga. Jesienią 2015 roku do kin wszedł czwarty film z Craigiem, "Spectre", w którym w garażu Bonda pojawił się wyjątkowy Aston Martin DB10.
DB10 nie był produkowany seryjnie, nie był dostępny w sprzedaży publicznej i nie był podobny do żadnego innego samochodu Aston Martina, który zbudowano wcześniej. Maszynę przygotowano specjalnie na potrzeby filmu według sugestii jego reżysera, Sama Mendesa. Mendes odsłonił coupe w grudniu 2014 roku w siedzibie Pinewood Studios w pobliżu Londynu podczas oficjalnego ogłoszenia prac nad dwudziestym czwartym filmem o Bondzie i przedstawienia jego obsady. DB10 został zaprezentowany jako "pierwszy członek obsady". Czegoś takiego nikt się nie spodziewał.
Przygotowanie samochodu w trybie przyspieszonym zajęło jakieś pół roku. Pieczę nad zaprojektowaniem jego kształtów sprawował Marek Reichman, szef stylistów Aston Martina. Budowę auta powierzono specjalistom oddziału Q, którzy na co dzień zajmują się budową modeli w najbardziej limitowanych edycjach i przygotowaniem samochodów wykończonych według indywidualnych życzeń klientów marki. Nazwa oddziału to ukłon w stronę jednej z postaci w świecie Bonda, szefa komórki, która przygotowuje wszelkiego typu gadżety agenta, w tym samochody.
Jako bohater wyłącznie filmowy DB10 mógł w niejednym miejscu pójść na skróty. W zależności od egzemplarza mamy do czynienia z różnym stopniem ukończenia i wykończenia kabiny, brakiem wygłuszeń lub obecnością klatki bezpieczeństwa, a także przełącznikami, których jedyną rolą jest dobrze wyglądać. Braków można znaleźć więcej: szyby się nie otwierają, nie ma klimatyzacji i poduszek powietrznych, a silnik uruchamiamy przy pomocy przełączników położonych w skrzynce między nogami potencjalnego pasażera. O wykończenie kabiny w egzemplarzach służących do numerów kaskaderskich nikt się nie martwił. Pozostałe otrzymały zupełnie nową deskę rozdzielczą, kierownicę, zegary, fotele, a także szytą ręcznie tapicerkę z Alcantary i skóry z pieczołowicie wykonanymi schowkami. Tunel środkowy, elementy kierownicy i drzwi wykonano z nagich włókien węglowych.
Z włókien węglowych powstała w całości również karoseria samochodu, który oparto na aluminiowym, modularnym podwoziu z seryjnego Vantage. Ale do Vantage auto nie jest w ogóle podobne: rozstaw osi wydłużono o jakieś 70 milimetrów, powiększono rozstaw kół i szerokość całego samochodu, obniżono linię dachu, a profil poprowadzono tak, aby opadał z obu stron. Wygląd auta ma wskazywać drogę przyszłym modelom brytyjskiej marki, w tym DB11, następcy DB9. Smaczków mu nie brakuje: węglowe progi, boczne lusterka zawieszone na słupkach A zamiast drzwi, wentylowana, dziurkowana maska silnika czy unikatowe felgi.
Silnik do DB10 przeniesiono z najmniejszych przedstawicieli rodziny Vantage. Mowa o wolnossącej, widlastej ósemce o pojemności 4,7 litrów, która dostarcza 436 koni mechanicznych. Bond jest twardzielem, więc jednostkę napędową połączono z ręczną skrzynią biegów o sześciu przełożeniach, która przenosi moc na tylne koła i pozwala na rozwinięcie prędkości do 306 kilometrów na godzinę. Dość surowe auto dysponuje między innymi hydraulicznym wspomaganiem kierownicy, tarczami hamulcowymi ze spieków węglowo-ceramicznych oraz odłączaną kontrolą trakcji, która nie była mile widziana podczas kręcenia scen pościgu z równie egzotycznym i prototypowym Jaguarem C-X75 na ulicach Rzymu.
Aston Martin wyprodukował na potrzeby "Spectre" w sumie dziesięć egzemplarzy coupe DB10, które w większości nie były oszczędzane i skończyły z uszkodzeniami różnego stopnia. Część z puli wyjątkowej serii wykorzystano do celów promocyjnych, wystaw i jazd testowych. Jeden z egzemplarzy miał zostać w rękach producenta, a kolejny miał osiąść w zbiorach Aston Martina. Zaplanowano również, że jedna sztuka będzie celem polowania kolekcjonerów i trafi na aukcję charytatywną.
Jedyna sztuka, którą puszczono wolno na świat została sprzedana na licytacji prowadzonej przez dom aukcyjny Chrisrie's w połowie lutego 2016 roku. Wartość auta przed aukcją szacowano na przedział od jednego to półtora miliona funtów szterlingów. Licytacja zakończyła się na 2,43 milionach funtów, prawie 14 milionach złotych. Na tej samej imprezie sprzedano również kilka przedmiotów pochodzących z filmu i związanych z filmem "Spectre".
Tekst: Przemysław Rosołowski
Pierwsze opracowanie: 26.10.2015
Ostatnia aktualizacja: 20.02.2016