Od roku 2002 Toyotę na rynku Stanów Zjednoczonych reprezentują aż trzy marki. Obok pojazdów sygnowanych znaczkiem całego koncernu, wśród których znajdziemy auta rodzinne i terenowe wszelkiej maści oraz uwielbiane przez celebrytów hybrydy, oferta obejmuje ekskluzywne maszyny Lexusa oraz dość ekstrawaganckie, adresowane do najmłodszych kierowców auta pod nazwą Scion. To właśnie tej ostatniej marce postawiono za zadanie przedstawienie klientom w USA propozycji zupełnie nowego pojazdu sportowego, który wskrzeszałby na nowo idee niesione przez sportowe auta Toyoty od połowy lat sześćdziesiątych.
Koncept pod tytułem FR-S, bo o nim właśnie mowa, stanowił nieco zniekształcone, lustrzane odbicie konceptów FT-86 i FT-86 II, które po Japonii i Europie wożono od końca 2009 roku. Scion, który zadebiutował w kwietniu 2011 roku na salonie samochodowym w Nowym Jorku kontynuował dzieło tak uznanych maszyn, jak Toyota Celica, Supra, MR2 czy Corolla AE86, która była głównym źródłem inspiracji. Każda z nich celowała w kierowcę i na przestrzeni przeszło trzydziestu lat przynosiła radość z jazdy kilku pokoleniom. Każda z nich charakteryzowała się napędem przenoszonym tylko na tył, niewielką masą własną i silnikiem umieszczonym z przodu lub, jeszcze lepiej, centralnie (MR2).
Ogólne rysy nowego auta, ciasno owinięte wokół elementów mechanicznych, zaprojektowano w ośrodku projektowym Toyoty European Design Development ED2, mieszczącym się we francuskiej technopolii Sophia-Antipolis. Nowe kształty przedniej i tylnej części nadwozia, odróżniające Sciona od konceptów Toyoty, powstały w amerykańskich placówkach. Styliści pozwolili sobie między innymi na zamontowanie wielkiego dyfuzora, amputowanie tylnego skrzydła, przesunięcie na sam dół klamek drzwi, osadzenie 20-calowych felg od Five Axis na centralnej śrubie i oryginalne wyrzeźbienie śladowego bieżnika opon o szerokości 203 cm z przodu i aż 254 cm z tyłu.
FR-S na wzór FT-86 II został zbudowany jedynie jako rzeźba nadwozia bez dostępu do wnętrza. To ostatnie nie przeszkodziło jednak w snuciu wizji wnętrza dla czworga w układzie 2+2 i przestrzeni bagażowej ze składaną tylną kanapą, dzięki której do środka smieściłyby się cztery opony w sam raz na dzień torowy. W porównaniu do FT-86 II pojazd wydłużono o prawie 40 mm, poszerzono o ponad 20 mm i obniżono o przeszło 65 mm, dzięki czemu nabrał znacznie bardziej bojowej prezencji.
Amerykanie ukuli oznaczenie FR-S od liter odnoszących się do charakteru i układu napędowego auta. F oznacza silnik z przodu ("front-engine"), R oznacza napęd na tylne koła ("rear-wheel drive"), a S oznacza sport. W Scionie wolą jednak rozwijać to jako "Friggin' Really Sweet" - w wolnym tłumaczeniu "cholera, jest świetny!". Pod maską coupe miałby wylądować zupełnie nowy, 2-litrowy, wolnossący boxer o czterech cylindrach, który Toyota opracowała wspólnie z Subaru i uzbroiła między innymi w układ wtrysku paliwa D-4S, łączący wtrysk bezpośredni z wtryskiem wielopunktowym. Mocą, która wędrowałaby poprzez mechanizm różnicowy o ograniczonym poślizgu, miałaby zarządzać ręczna lub automatyczna skrzynia biegów. Sądząc po układzie hamulcowym Amerykanie myśleli o dużych liczbach. Przy każdym z kół w koncepcie znalazły się węglowo-ceramiczne pierścienie hamulcowe o średnicy aż 18 cali (457 centymetrów), które bez najmniejszej krępacji zamontowano w iście motocyklowym stylu.
Trwającą blisko dwa lata zabawę w koncepty Toyoty zakończono z końcem listopada 2011 roku premierą w Tokio gotowego do produkcji seryjnej, 200-konnego coupe GT 86. Los bliźniaczego auta marki Scion, która często służyła Japończykom jako laboratorium dla nowych pomysłów, również wydaje się przesądzony. Przy okazji premiery konceptu FR-S bazujące na nim, seryjne auto zapowiedziano na rok 2012.
Tekst: Przemysław Rosołowski
Ostatnia aktualizacja: 29.11.2011