Jaka marka samochodowa cieszy się obecnie największą renomą i prestiżem? Na to pytanie nie ma prostej odpowiedzi, natomiast przed drugą wojną światową odpowiedź była oczywista - Bugatti. Pojazdy tej firmy brylowały na torach wyścigowych, a z drugiej strony takie modele, jak Royale zapewniały pasażerom nieziemski komfort i sportowe osiągi. Samochody z Molsheim, z kilkoma wyjątkami, wykorzystywały najnowocześniejsze rozwiązania technologiczne i były niezwykle piękne. Chyba najwspanialszym przedstawicielem przedwojennych Bugatti, obok dedykowanego rodzinom królewskim Royale, był model 57 SC Atlantic.
Pierwsze, co zwraca uwagę w modelu Atlantic to jego niesamowity wygląd, który za nowości sprawiał wrażenie niezwykle futurystycznego i jednocześnie eleganckiego. Zaprojektowania jego karoserii podjął się sam Jean Bugatti, syn Ettore, założyciela marki, który odziedziczył po ojcu geniusz projektancki i na którym od końca lat dwudziestych zaczęły spoczywać coraz większe obowiązki. Przednia część z długą maską, wkomponowane w nadwozie przednie reflektory i majestatyczne błotniki to klasyka lat trzydziestych. Natomiast wszystko to, co znajduję się bezpośrednio za maską to stylistyczna ekstrawagancja, która robi ogromne wrażenie do dnia dzisiejszego.
Nietypowa linia drzwi i bocznych szyb, mocno pochylona przednia szyba i wreszcie tył naszkicowany jednym pociągnięciem ołówka, spod którego wystaje aż sześć końcówek wydechu. Do tego masywne nadkola. I to, co odróżnia model Atlantic spośród wszystkich innych samochodów: nitowana płetwa, ciągnąca się na całej długości samochodu, dzieląca wóz na dwie części, której wtórują łączenia na błotnikach. Cały obraz dopełniają chromowane detale, jak ramki szyb, świateł i grilla, a nawet elementy zawieszenia, które widoczne są gdy patrzymy na maszynę z przodu.
Charakterystyczne, nitowane płetwy Atlantic wziął z pokazanego kilkanaście miesięcy wcześniej prototypu Aerolithe, w którym wykorzystano rozwiązania podpatrzone w lotnictwie. Cała karoseria Aerolithe, znanego też jako Coupe Special lub Coupe Aero, została wykonana z Elektronu, lekkiego i wytrzymałego stopu 90% magnezu i 10% aluminium, który był trudny w kształtowaniu i uniemożliwiał spawanie. Łączenie nitami było oczywistym rozwiązaniem. Karoserię w modelu Atlantic wykonano już z aluminium. Jego nazwa była ukłonem w stronę Jeana Mermoza, przyjaciela Bugatti'ego, który jako pierwszy pokonał drogą powietrzną północny Atlantyk i który zginął w jednym z kolejnych lotów przez Atlantyk pod koniec 1936 roku.
Jeszcze większe wrażenie w egzotycznym Type 57 SC Atlantic robi kabina, w której przewidziano miejsce tylko dla dwóch osób (cała maszyna ma jedynie 3,7 metra długości). Deskę rozdzielczą definiuje wielki pas najszlachetniejszego drewna, piękne zegary i chromowane elementy, same w sobie będące dziełami sztuki. Jedną z ciekawostek w tamtych czasach były elektryczne wycieraczki.
Pod imponującymi kształtami skrywała się robiąca jeszcze większe wrażenie technologia. Samochód należał do rodziny Type 57, w której znalazły się dziesiątki modeli drogowych i wyścigowych, liczącej w momencie zatrzymania produkcji w roku 1940 roku około 800 egzemplarzy (w tym opracowane pod okiem Jeana 4-drzwiowe limuzyny Galibier, kabriolety Stelvio, 2-drzwiowe limuzyny Ventoux i coupe Atalante), ale ponad nim nie było już niczego droższego i bardziej niezwykłego. Przestrzenną ramę auta wykonano z lotniczego stopu aluminium, podobnie jak całe nadwozie, nad którego wyprodukowaniem pracowali mistrzowie swojego fachu. Samochód ważył zaledwie 950 kilogramów.
Kolejna rewelacja techniczna to jednostka napędowa, usadowiona z przodu pod długą pokrywą: ośmiocylindrowy, rzędowy motor o pojemności prawie 3,3 litrów z pojedynczym gaźnikiem, dwoma zaworami na cylinder i dwoma wałkami rozrządu. W zwyklejszych Type 57 silnik rozwijał do 170 koni mechanicznych. Dla Atlantica przewidziano instalację sprężarki mechanicznej - stąd oznaczenie SC - która podniosła moc nawet do 210 koni mechanicznych przy 5,5 tysiącach obrotów na minutę. Duża moc w połączeniu z małą masą samochodu pozwalała na przekroczenie 200 km/h, oszałamiającej prędkości jak na przedwojenny samochód drogowy. Czy w wziątku z tym Atlantic był pierwszym super samochodem? Można tak powiedzieć.
Fabrykę Bugatti w Molsheim opuściły tylko cztery ręcznie zbudowane egzemplarze, z których sprzedano trzy, różniące się między sobą wieloma detalami stylistycznymi i rozwiązaniami technicznymi. Pierwszą, szaro-błękitną sztukę z 1936 roku zamówił bankier Victor Rothschild, który początkowo obchodził się bez sprężarki. Trzeci egzemplarz zamówił Jacques Holzschuh z Francji, który z autem rozstał się dość szybko. Drugi właściciel zginął za jego kierownicą w wypadku w latach pięćdziesiątych, po którym po samochodzie niewiele zostało. Dopiero w latach siedemdziesiątych podjęto się odbudowy porzuconego i zniszczonego klasyka, która trwała ponad trzydzieści lat (niestety oryginalnego silnika nie udało się uratować). Ostatni Atlantic został ukończony w maju 1938 roku i trafił do niejakiego R.B. Pope z Wielkiej Brytanii. Później jego właścicielem stał się Ralph Lauren, słynny, amerykański dyktator mody.
Drugim wyprodukowanym Atlantickiem był czarny egzemplarz przeznaczony dla samego Jeana, "La Voiture Noire" (dosłownie "Czarny Samochód"), którym mógł imponować zaprzyjaźnionym kierowcom wyścigowym. Maszynę wykorzystywano między innymi do celów wystawowych i jako model do zdjęć do firmowych katalogów. Jean zginął w wypadku za kierownicą innego Bugatti latem 1939 roku, a los jego Atlantica pozostaje tajemnicą. Samochód miał początkowo zostać w fabryce, mieli się też do jego zakupu przymierzać kierowcy wyścigowi związanymi z firmą. Gdy w 1940 roku do siedziby Bugatti zbliżała się wojna, cenny samochód miał został wysłany pociągiem z Molsheim na drugi kraniec Francji, do odległego o około 850 kilometrów Bordeaux. Na miejsce nigdy nie dotarł. Czy został zniszczony w drodze? A może został skradziony i do dnia dzisiejszego ukrywa się w prywatnej kolekcji? Tego nie wiadomo.
Pozostałe trzy sztuki nie zmieniają właścicieli zbyt często i nie pokazują się zbyt często publicznie. A gdy już do tego dochodzi, świat kolekcjonerów zostaje postawiony na baczność. Egzemplarz Laurena miał zostać zakupiony na aukcji w 2010 roku za 30-40 milinów dolarów. Niedługo później brylował na konkursie elegancji Villa d'Este we Włoszech, z którego w 2013 roku wrócił z główną nagrodą "Best of Show". Atlantic to jeden z najcenniejszych samochodów w historii: w roku 2019 eksperci wyceniali wartość każdego egzemplarza na kwoty przekraczające sto milionów euro!
Tekst: Piotr Talik, Przemysław Rosołowski
Pierwsze opracowanie: 07.11.2007
Ostatnia aktualizacja: 03.03.2019