Ardex S80
Z początkiem pierwszej połowy lat osiemdziesiątych dobiegła końca historia grup 5 oraz 6, które w długodystansowych mistrzostwach świata i 24-godzinnym wyścigu Le Mans reprezentowały między innymi Porsche 935, Lancia Beta Monte Carlo oraz Lancia LC1. W roku 1981 regulamin w tym zakresie znacznie rozluźniono, otwierając drogę do Le Mans samochodom z silnikami o pojemności przeszło trzech litrów.
Z takiego zaproszenia skorzystał między innymi zespół Kremer, który według fabrycznych planów Porsche zbudował własne podwozie modelu 917K, przykryte karoserią korzystającą z ostatnich dokonań w dziedzinie aerodynamiki i silnika o pojemności prawie pięciu litrów. Maszyna radziła sobie w wyścigu całkiem nieźle... dopóki nie została rozbita po przejechaniu prawie jednej czwartej dystansu.
Jeszcze ciekawszą konstrukcją, która miała zamiar zagarnąć kawałek pętli de la Sarthe dla siebie był prototyp S80 wskrzeszonej marki Ardex (jej początki to lata trzydzieste i miniaturowe, tanie samochody), przygotowany przez zespół pod wodzą Maxa Sardou'a, specjalisty od aerodynamiki. Francuz służył swoim doświadczeniem przede wszystkim przy konstruowaniu samochodów wyścigowych marki March. Udzielał się także przy projektach firm Lola i Renault. W przypadku S80 posunął się o jeden krok za daleko...
Myślą przewodnią przy projektowaniu maszyny marki Ardex było jak największe wykorzystanie kanałów Venturi'ego, czyli zaprojektowanie tuneli podwozia w taki sposób, aby przyspieszały dostające się pod samochód powietrze i wytwarzały jak największe podciśnienie, co przekładało się na przysysanie samochodu od podłoża. Aby wyżłobić jak największe tunele posunięto się do porzucenia układu z silnikiem umieszczonym centralnie między tylną osią i kabiną i motor umieszczono... z przodu, częściowo obok kierowcy, wypuszczając w miejscu drzwi po prawej rurę wydechową. Dodatkowo całkowicie schowano pod karoserią tylne koła.
Sam silnik pobrano od BMW. Była to wolnossąca, 3,5-litrowa jednostka z sześcioma cylindrami w rzędzie typu M88, wykorzystywana w różnych formatach w drogowym i wyścigowym modelu M1. Pomysł na S80 okazał się trafiony... aż za bardzo. Efekt przysysania na odcinkach prostych był tak ogromny, że znacznie ograniczał prędkość maksymalną samochodu i zbyt powolny Ardex do Le Mans się nie zakwalifikował.