Ford Gyron
W latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku koncepty wielkiej, amerykańskiej trójki nie znały granic, zarówno jeśli chodzi o technologie, wygląd jak i zdrowy rozsądek. Samochody marzeń ery chromu i pierwszych podbojów kosmosu miały przypominać samoloty odrzutowe, korzystać z silników turbinowych, a nawet nosić na grzbiecie małe elektrownie atomowe. Z tym ostatnim zaszalał Ford, ale skończyło się tylko na modelu w skali. W roku 1961 spod skrzydeł tej samej marki wyszedł kolejny, szalony projekt - Gyron.
Gyron dwa koła miał, na których dzięki wielkiemu żyroskopowi o średnicy 60 centymetrów stał. Tak było w każdym razie w teorii. W rzeczywistości dwuosobowy, opływowy samochód nie został wyposażony ani w silnik ani w żyroskop. Model nie przewracał się na boki tylko dzięki małym kółkom po bokach, które w zamyśle miały wysuwać się tylko podczas postoju, na przykład na czerwonym świetle. Twórcy auta wymyślili sobie również, że będzie ono wyposażone w komputerową nawigację, adaptacyjny tempomat, radiotelefon, skomplikowany system sterowania i wielki wyświetlacz przed pasażerem i kierowcą.
Za postać konceptu odpowiadał zespół z placówki Ford Advanced Design Studio z Alexem Tremulisem na czele. Spod jego ręki wyszedł również 6-kołowy koncept Ford Seattle-ite XXI, coupe Ford Mexico, Chrysler Thunderbolt i Tucker Torpedo. W planach odnośnie Gyrona od samego początku nie było mowy o produkcji seryjnej, a samochody Forda, jak i innych marek po ponad pięciu dekadach poruszają się nadal na czterech kołach.
Oryginalny koncept został zniszczony w pożarze jednego z budynków Forda w 1962 roku, a do dzisiaj przetrwały tylko dwa lub trzy modele w skali (model należący do samego Tremulisa zaginął gdzieś po drodze). Jeden z nich sprzedano w 2012 roku na licytacji Wright Auctions w Chicaco. Przedmiot, którego wartość szacowano na 10-15 tysięcy dolarów zmienił właściciela za 40 tysięcy dolarów.