Kesling Yare
Czy budowa własnego samochodu to odpowiednie zajęcie dla emerytowanego dentysty? Odpowiedź oczywiście zależy od efektu końcowego, bo przecież w niejednej osobie drzemią ukryte talenty, ale w przypadku 77-letniego doktora H.D. Keslinga ze stanu Indiana w Stanach Zjednoczonych można mieć duże problemy z jakąkolwiek interpretacją tego, co udało mu się sprowadzić na ten świat.
Pomysłowości dentysty zawdzięczamy powstanie jajowatego, żółtego pojazdu o nazwie Yare, któremu było i nadal jest daleko do czegokolwiek, co porusza się po zwykłych drogach. Opływową karoserię pojazdu wykonano z włókien szklanych, a do środka można było dostać się tylko poprzez pojedyncze, unoszone do góry drzwi. Miejsca miało wystarczyć dla trzech dorosłych osób oraz dwójki dzieci. Jakby tego było mało Yare poruszał się na czterech kołach, z których dwa umieszczono z przodu i z tyłu, a dwa pozostałe między nimi na jednej osi (można spotkać się również z informacjami o tylko trzech kołach).
Yare narodził się na fali kryzysu paliwowego, w związku z czym brzydził się silnikami spalinowymi i puszczaniem dymka. Do jego napędu wykorzystano silnik elektryczny, który czerpał energię z paczki sześciu baterii ołowiowo-kwasowych. Taki zestaw pozwalał na pokonanie bez zatrzymywania od pięćdziesięciu pięciu do sześćdziesięciu pięciu kilometrów i rozwinięcie prędkości maksymalnej prawie dziewięćdziesięciu kilometrów na godzinę.
Kesling Yare, podobnie jak inne, elektryczne wynalazki z tego okresu, nie przyjął się, choć na krótko było o nim głośno. Pojazd powstały między innymi dzięki wsparciu TF Laboratories został zbudowany tylko w jednym egzemplarzu, o którym z czasem zapomniano. Unikatowa maszyna spoczywa obecnie w Muzeum Historycznym w hrabstwie La Porte, w którym działał Kesling.