Curtiss-Wright Aircar
Maszyna marki Curtiss-Wright miała omijać problem marnej jakości dróg lub ich całkowitego braku, a tym samym eliminować ciężkie chwile czekające ogumienie i zawieszenie, których... po prostu nie miała. Twórcy pojazdu o wymownej nazwie Aircar wymyślili sobie bowiem, że przebiorą w zwykły samochodów specjalnie zaprojektowany poduszkowiec. Na co dzień firma, która powstała w 1929 roku z połączenia dwunastu innych zakładów (głównymi filarami było Wright Aeronautical i Curtiss Aeroplane and Motor Company), specjalizowała się w samolotach. Czy to mogło się udać?
Przedsiębiorstwo zbudowało w sumie tylko dwa, potężne prototypy, w których między dwa poziomo ustawione wentylatory wepchnięto kabinę pasażerską. Maszyny spełniały podstawowe założenia twórców, ale hałas w środku był nie do przyjęcia, sterowanie trudne do opanowania, a niewielka kurtyna i 15-30-centymetrowy prześwit sprawiały, że Aircar miał szanse sprawnego przemieszczania się bez zagrożenia dla innych uczestników ruchu tylko po gładkim asfalcie.
Za poruszanie wentylatorów odpowiadały dwa lotnicze silniki Lycoming o mocy około 180 koni mechanicznych każdy. Maszyna mogła zabrać na pokład cztery osoby lub około 450 kilogramów ładunku. Aircar mierzył 640 centymetrów długości, 245 centymetrów szerokości i ponad 150 centymetrów wysokości. Pojazd ważył około 1130 kilogramów i rozwijał prędkość przeszło 80 km/h, a paliwa miało wystarczać maksymalnie na dwie godziny szaleństw.
W planach amerykańskiej firmy znajdował się także dużo mniejszy i dużo bardziej cywilizowany, 100-konny, 2-osobowy model Bee, którego żywot zakończył się na szkicach. Prototypami w pewnym momencie zainteresowało się nawet wojsko (na publicznych pokazach i wojskowych próbach na wodzie i w grząskim terenie spędzono kilkadziesiąt godzin), które miało być pierwszym odbiorcą, ale wszyscy szybko doszli do wniosku, że nic z tego nie wyjdzie i zakład Curtiss-Wright wrócił do tego, co wychodziło mu najlepiej, czyli samolotów.