Aktualności
12.09.2008

Moller Autovolantor Gdyby Ferrari miało skrzydła

Nie jeden reżyser raczył już nas wizją przyszłości, w której samochody poruszałyby się nie tylko po ziemi, ale także w powietrzu. Już w 1940 roku Hendy Ford przepowiedział, że samochody i samoloty staną się kiedyś jednym, co zdają się potwierdzać prace niemieckiego Moller International. Po kilku wynalazkach własnego pomysłu firma ma zamiar zabrać się za... Ferrari 599 GTB Fiorano!

Zakład pracuje nad "podniebnymi samochodami" już przeszło pół wieku, a jego najnowsze dzieło to M400 (poniżej). Napędzają je cztery silniki rotacyjne pozwalające na pionowy start i lądowanie oraz rozpędzenie się w powietrzu do przeszło 600 km/h. Ich standardowa moc sięga 730 KM, a z doładowaniem aż 1170 KM. W środku mieszczą się cztery osoby, a dzięki możliwości poruszania się po zwykłej drodze i stosunkowo niewielkim gabarytom zewnętrznym M400 może być na krótką metę rozpatrywany jako samochód. Pilotowanie wynalazku ma nie sprawiać większych trudności nawet świeżo upieczonym pilotom - nad całością czuwają komputery, automatycznie regulując wszelkie odchyły od normy.

Dr Paul Moller zamierza połączyć pomysł z M400 z Ferrari 599 GTB Fiorano, największym obecnie, 2-osobowym coupe w ofercie włoskiego koncernu. Plan jest jak najbardziej poważny, ale na chwilę obecną daje o sobie znać jedynie w postaci niewielkiego modeliku, w którym 599 uzbrojono w skrzydła, a w przedniej masce i tylnej klapie wycięto otwory na osiem silników rotacyjnych umożliwiających pionowy start i lądowanie (minimalna, sumaryczna moc to okolice 800 KM). Poza nimi na pokładzie znalazłby się także motor elektryczny.

W zamierzeniach Mollera pojazd miałby bez trudu wyciskać zasięg do 240 kilometrów na lądzie (z czego jakieś 65 km dzięki samym bateriom) oraz 120 kilometrów w powietrzu. Całość, podobnie jak w M400, miałaby być łatwa w obsłudze, a nad stabilnością "autolotu" podczas podróży podniebnej czuwałyby komputery. Przy przebyciu 240 km na lądzie oraz 120 km w powietrzu latające Ferrari miałoby spalać tylko 15,4 litra paliwa na stówę. Przy 16 km w powietrzu i 240 km na lądzie spalanie spadłoby tylko do 10,6 l/100 km.

Brzmi jak wizja szalonego naukowca? Być może, ale przed jej urzeczywistnieniem Mollera mogą powstrzymać jedynie koszty, którymi zajmuje się ponoć pewien bogaty, rosyjski biznesmen z Moskwy. Prace nad modelem w skali już trwają, a ich pierwsze wyniki są podobno co najmniej obiecujące!

Skomentuj na forumUdostępnij