Benz Patent-Motorwagen - Sto trzydzieści lat samochodu

W piątek minęło dokładnie sto trzydzieści lat od momentu zgłoszenia przez Carla Benza patentu na mały powóz bez koni do prywatnego użytku, poruszający się o własnych siłach pojazd z silnikiem spalinowym. To data, którą uznaje się symbolicznie za początek historii samochodu i punkt zapalny zmian w przemyśle, kulturze i życiu codziennym.

Carl Benz, syn maszynisty kolejowego i wnuk kowala, przyszedł na świat w 1844 roku w Mannheim. Po ojcu i dziadku odziedziczył zamiłowanie do techniki, co wkrótce przełożyło się na status "złotej rączki" i ukończenie politechniki w Karlsruhe. W roku 1879 Benz uzyskał patent na spalinowy silnik dwusuwowy, którego seryjną produkcję jako motoru przemysłowego uruchomił razem ze wspólnikami w zakładach Mannheimer Gasmotorenfabrik. Nowy produkt stał się tak popularny, że fabryka wymagała wkrótce rozbudowy, a ogromne zyski pozwoliły myśleć poważnie o kolejnym przedsięwzięciu - budowie lekkiego pojazdu, którym można by kierować osobiście.

W tym czasie od kilku dekad na całym kontynencie były znane wielkie omnibusy z silnikami parowymi, które służyły do przewozu większej ilości osób i bagażu. Ich miniaturyzacja postępowała dość powolnie i mniejsze pojazdy tego typu pojawiły się w końcówce lat siedemdziesiątych XIX wieku. Niestety silnik parowy wiązał się z wiezieniem dodatkowej, wykwalifikowanej osoby do jego obsługi. Już w 1881 najmniejsze, parowe pojazdy potrafiły przewozić do pięciu osób z prędkością aż 60 km/h. Benzowi marzyło się coś zupełnie innego, pojazd, który każdy mógłby schować w swoim garażu i jeździć nim samodzielnie, gdy tylko tego zapragnie.

Wspólnicy wynalazcy nie podzielali jego zdania i wkrótce Benz wystąpił ze spółki. I przystąpił do pracy nad czymś zupełnie nowym. Po miesiącach planowania i projektowania - z wieloma elementami i problemami spotkał się po raz pierwszy - gotowy był pierwszy pojazd spalinowy Benza. Maszynę zbudowano na rurowym podwoziu z ławeczką dla dwóch osób, trzema szprychowymi kołami i umieszczonym z tyłu, jednocylindrowym silnikiem czterosuwowym o pojemności niecałego litra i mocy ¾ konia mechanicznego przy 450 obrotach na minutę, którego pracę regulowało wielkie, położone poziomo koło zamachowe. Napęd przenosiły odpowiednio przekładane pasy i łańcuch, a za hamulce służyły dociskane do obręczy koła klocki z drewna. Maszyna ważyła tylko około 260 kilogramów.

Wiosną 1885 roku świadkami pierwszej jazdy próbnej pojazdu Benza była jego rodzina i pracownicy, którzy musieli wyciągać maszynę, na szczęście bez uszkodzeń, z ogrodzenia. To działa! Po kilku tygodniach podwórkowych prób i poprawkach Benz wybrał się w pierwszą, publiczną podróż. W drodze na strzelnicę za miastem uzyskał średnią 12 km/h, przestraszył kilka osób i wrócił do domu bez żadnych problemów. Problemy zaczęły się później: zrywający się łańcuch, palące się pasy i hamulce, przegrzewający się silnik czy awaryjny zapłon, z którym nie miał do czynienia nikt wcześniej. Po kilku miesiącach prac wyeliminowano wszystkie wady i w dniu 29 stycznia 1886 roku do Niemieckiego Urzędu Patentowego w Berlinie trafił wniosek numer DRP 37435 na "pojazd z napędem spalinowym do transportu od jednego do czterech pasażerów". Teraz powinno pójść z górki? Otóż nie.

Benz w kolejnych miesiącach przygotował dwa kolejne, udoskonalone automobile, w których pojawił się między innymi silnik o dwóch cylindrach, dwustopniowa skrzynia biegów oraz powleczone kauczukiem, drewniane koła. Niestety nowym wynalazkiem prawie nikt nie był zainteresowany: jego wspólnicy finansowi nie chcieli ryzykować inwestycji w nietypową i pozornie nieużyteczną maszynę, publiczność drwiła z karykaturalnego powozu bez koni lub uciekała przed piekielnym tworem, a wielu uważało za dużo lepszy pomysł kupno konia. Samochód Benza pokazano na wystawie w Paryżu, ale przepadł tam wśród luksusowych powozów. W końcu został odstawiony gdzieś w kąt w zakładach Panhard & Levassor, które produkowały silniki na licencji Benza, aby spocząć pod warstwą kurzu, spod której wydostał się dopiero po wizycie Benza w Paryżu. Maszyna wyjechała na ulice stolicy Francji, spotkała się z wiwatem tłumów, ale... zainteresowania jej kupnem ciągle nie było.

Wszystko zmieniło się pewnej sierpniowej niedzieli 1888 roku. Żona Benza, Bertha wraz z dwoma synami, Eugenem i Richardem, wybrała się wówczas bez wiedzy męża w blisko 90-kilometrową podróż z Mannheim do Pforzheim i z powrotem w udoskonalonym Modelu III (jeden z jego egzemplarzy jest obecnie najstarszym, zachowanym do dziś automobilem). Pierwsza tego typu, samochodowa wyprawa przyciągnęła tłumy gapiów, rowerzystów i uwagę prasy, która nie szczędziła zachwytów. I nie obyła się przez awarii i przygód, z obawami o własne życie włącznie, ale wszystkie zażegnała sama Bertha lub jej synowie, co przypieczętowało obraz automobilu Benza jako pojazdu, którym mógł poruszać się naprawdę każdy. Reszta to już historia.

31.01.2016, źródło/zdjęcia: Daimler Group

Zobacz wcześniejsze wiadomości