24 Heures du Mans - Trzy smutne Toyoty
W niedzielę po godzinie piętnastej zakończył się osiemdziesiąty piąty, 24-godzinny wyścig Le Mans. O zwycięstwo w prestiżowej gonitwie na wytrzymałość dla prototypów i torowych samochodów GT w tym roku miały walczyć dwie fabryczne załogi Porsche oraz trzy Toyoty. Nic z tego! Rzeczywistość po raz kolejny okazała się całkowicie nieprzewidywalna.
Pole position dla Toyoty w pięknym stylu wywalczył w tym roku Kamui Kobayashi, który po drodze ustanowił nowy rekord okrążenia 13,6-kilometrowej nitki Circuit de la Sarthe (więcej w 24 Heures du Mans - Rekordowe kwalifikacje). W pierwszej linii ustawiła się druga z trzech Toyot, a kolejny rząd na starcie zajęły maszyny Porsche. Szóste miejsce startowe wywalczył zespół ByKolles z jedynym prywatnym prototypem LMP1, a grupie LMP2 przewodziło G-Drive Racing. Wśród LM GTE Pro kwalifikacje wygrał jeden z zespołów Aston Martin Racing, a w LM GTE Am najszybsze było Corvette w barwach Larbre Competition.
Do startu w sobotę punktualnie o 15:00 stawkę aż sześćdziesięciu maszyn czterech klas poprowadził w samochodzie sędziowskim Mark Webber, a francuską flagą na start pomachał Chase Carey, nowy szef Formuły 1 po zeszłorocznym wykupie przez Liberty Media i odsunięciu od władzy po kilku dekadach Ecclestone'a. Pierwsze minuty upłynęły tak, jak można było się tego spodziewać: Toyota utrzymała pozycje na przedzie, Porsche bezpośrednio za rywalami, a ByKolles z problemami. Tym razem prywatne LMP1 sprowadziło zagładę samo na siebie - po kontakcie z barierkami dorobiło się przebitej opony i musiało od razu zjechać do mechaników. Potem nie było lepiej i niestety bardzo szybko tradycji stało się za dość: samochód ByKolles odpadł jako pierwszy po przejechaniu zaledwie siedmiu okrążeń.
W pierwszych godzinach poza torem znalazło się kilka różnych maszyn klasy LMP2, część z dużymi uszkodzeniami. Już po 18 kółkach z rywalizacji musiało wycofać się Porsche zespołu Proton Competition, które oberwało od jednego z samochodów LMP2 i roztrzaskało się o barierki. Dwa okrążenia później odpadł samochód zespołu G-Drive Racing z numerem 26, do którego należało pole position w grupie LMP2. Po pierwszej godzinie prowadziła Toyota numer 8 z przewagą kilku sekund nad Toyotą numer 7. Kolejne dwie pozycje zajmowały Porsche, a na ostatnim miejscu LMP1 trzymała się trzecia Toyota, wszystkie pięć aut w odstępie niespełna jednej minuty. Podobny układ panował po dwóch godzinach ścigania, z tą różnicą, że na prowadzeniu była TS050 numer 7, która utrzymywała się na czele również po trzech godzinach z przewagą około 30 sekund. I potem się zaczęło!
W czwartej godzinie wyścigu niespodziewanie zakrztusiło się Porsche numer 2, które natychmiast zostało ściągnięte do garażu. Wszystkich zaskoczyła awaria elektrycznego układu napędowego przedniej osi, którego wymiana kosztowała zespół kilkanaście okrążeń. Po pięciu godzinach maszyna plasowała się dopiero na pozycji 55 z wynikiem 65 kółek podczas gdy Toyota na prowadzeniu robiła już 83 okrążenie. Jedyną nadzieją Porsche został 919 Hybrid z numerem 1, który utrzymywał się niecałe 40 sekund za liderem. Wyraźnie wolniejsza od pozostałych Toyota numer 9 szykowała się w tym czasie na dublowanie. W najliczniejszej grupie LMP2 prowadziła ekipa Vaillante Rebellion, w GTE Pro przodował Aston Martin Racing przed dwoma Fordami, a w grupie GTE Am zespół Aston Martin Racing uciekał przed Ferrari w barwach JMW Motorsport.
Po sześciu godzinach prowadziła Toyota numer 7 z przewagą kilkudziesięciu sekund nad Porsche. Po siedmiu ustawiła się za nią Toyota numer 8, ale godzinę później pierwsza trójka wyglądała już zupełnie inaczej. W samochodzie z numerem 8 w ogniu stanęły hamulce przedniej osi, a po ściągnięciu auta do garażu okazało się, że awaria jest na tyle poważna, że wymagana jest wymiana elektrycznego układu napędowego na przedniej osi - problem, z którym zmagało się wcześniej Porsche. Awaria pogrzebała szanse Toyoty numer 8 w walce o miejsce w czołówce. Niedługo później zespół, który rok temu prowadził do przedostatniego okrążenia i stracił szansę na swoją pierwszą wygraną zaledwie kilka minut przed końcem wyścigu, został doświadczony jeszcze bardziej.
Tuż przed końcem dziesiątej godziny wyścigu w Toyocie, która startowała z pole position awarii uległ spalinowy układ napędowy, prawdopodobnie sprzęgło. Po chwili kierowca mógł polegać jedynie na napędzie elektrycznym, który nie pozwolił na dojechanie do mechaników. Maszyna numer 7, która do tej pory prowadziła, wycofała się po pokonaniu 154 okrążeń. Kilka okrążeń później, po 160 kółkach odpadła kolejna Toyota, prototyp numer 9! Samochód po kontakcie z wolniejszym pojazdem grupy LMP2 doznał uszkodzeń opony, systemów hydraulicznych i ostatecznie układu napędowego. W ciągu zaledwie dwudziestu minut jakiekolwiek szanse Toyoty na wygraną zostały po raz kolejny całkowicie pogrzebane. Tak okrutnego scenariusza chyba nikt się nie spodziewał.
Po dwunastu godzinach, dokładnie w połowie wyścigu na prowadzeniu jechało Porsche numer 1, które jako jedyne w grupie LMP1 nie miało do tej pory awarii ani innych przygód. Niemiecka załoga miała aż dziewięć okrążeń przewagi nad samochodami klasy LMP2, którym przewodził prototyp numer 31 w barwach Vaillante Rebellion. Porsche numer 2 znajdowało się na odległej pozycji 16 ze stratą 18 okrążeń, a Toyota numer 8 była dopiero 46 ze stratą 29 okrążeń. Wśród samochodów GTE Pro prowadził niezmiennie Aston Martin, a w grupie GTE Am po kłopotach rywali na pierwszej pozycji i miejscu 31 w generalce pędziło Ferrari ekipy JMW Motorsport.
Na dziesięć godzin przed końcem wyścigu sytuacja na torze była w dalszym ciągu unormowana: prowadzi Porsche, którego przewaga sięga już prawie jedenastu okrążeń nad najszybszymi samochodami LMP2. Drugie Porsche klasy LMP1 wspięło się na miejsce 12, a jedyna Toyota jest 30. GTE Pro prowadzi Aston Martin, a GTE Am przewodniczy Ferrari. Na horyzoncie zaczyna robić się coraz jaśniej - widać pierwsze oznaki wschodu Słońca, które ma ukazać się w całej okazałości kilkanaście minut przed godziną szóstą rano. Po upływie ¾ czasu i na sześć godzin przed końcem gorącego i bezdeszczowego wyścigu liderzy robili swoje 282 okrążenie z przewagą 12 okrążeń nad ekipą Jackie Chan DC Racing i 13 nad Vaillante Rebellion. Drugie Porsche kontynuowało odrabianie strat i było na pozycji 10 na swoim 265 kółku. Toyota była już 14.
Trzy godziny i 50 minut do końca, kolejna awaria i sensacja w najwyższej kategorii: Porsche z numerem 1, lider od kilku godzin, sunie powoli po torze w pierwszym sektorze! Samochód stracił ciśnienie oleju, kierowca otrzymuje od mechaników polecenie wyłączenia silnika spalinowego. Maszyna musi wyłącznie przy pomocy baterii i silnika elektrycznego doczołgać się bo boxów z prędkością niespełna 40 km/h, co nie udało się wcześniej dwóm samochodom Toyoty. Po kilku minutach Porsche zatrzymuje się na torze, a przed sobą ma jeszcze do pokonania jakieś ⅔ długości toru. Po chwili auto rusza dalej. Po kilku kolejnych minutach samochód zatrzymał się ponownie. Najszybsze LMP2 odrabia jedno okrążenie, drugie. Lotterer opuszcza w końcu ranne Porsche. Czy to koniec wyścigu dla załogi numer 1? Obsługa spycha auto w bezpieczne miejsce, a od kontroli sędziowskiej przychodzi komunikat, że o ile tylko kierowcy uda się ożywić maszynę to będzie miał pozwolenie na kontynuowanie jazdy.
Na trzy i pół godziny przed końcem na prowadzeniu w Le Mans nadal figuruje unieruchomione Porsche numer 1, ale za nim okrążenia odrabiają trzy samochody klasy LMP2. Porsche numer 2 jest na miejscu piątym ze stratą tylko niespełna trzech kółek do najszybszego LMP2, do którego może odrabiać w najlepszym przypadku po kilkanaście sekund na okrążenie. Lotterer siedzi zrezygnowany między drzewami, ale oficjalnego komunikatu o wycofaniu się Porsche numer 1 nie ma. Dziesięć minut do godziny dwunastej: kara stop&go z wyłączeniem silnika dla zespołu Vaillante Rebellion numer 13, który jedzie na miejscu trzecim - drugim, nie licząc Porsche, którego ciągle nie wykreślono - za przewinienie podczas pit stopu. Kilka minut później Porsche numer 1 oficjalnie wycofuje się z wyścigu. Na prowadzeniu po raz pierwszy w historii Le Mans ląduje samochód klasy LMP2. To Oreca zespołu Jackie Chan DC Racing z numerem 38 (tak - to "ten" Jackie Chan).
Trzy godziny do końca: prowadzi Jackie Chan DC Racing przed Vaillante Rebellion i Porsche numer 2, którego strata skurczyła się do dwóch okrążeń. W grupie GTE Pro niezmiennie prowadzi Aston Martin, a w GTE Am pierwsze jest Ferrari w barwach JMW Motorsport. W wyścigu nie jedzie już jedenaście samochodów. Niecałe dwie godziny do końca: w sięgającym 32 stopni Celsjusza upale Porsche traci do samochodu sponsorowanego przez Chana już tylko okrążenie, ale jego plany mogą jeszcze pokrzyżować żółte flagi... lub kolejna awaria. W grupie GTE Pro trwa walka Corvette z Aston Martinem, między którymi różnica sięga zaledwie ułamka sekundy. Do końca jedna godzina: Porsche, które na początku wyścigu spędziło ponad godzinę na wymianie przedniej osi, wyprzedza lidera w LMP2 i wychodzi w końcu na prowadzenie.
W ostatnich kilkudziesięciu minutach wyścigu największą uwagę skupiała walka o wygraną w grupie GTE Pro, trwająca między maszynami Corvette Racing i Aston Martin Racing, które na ostatni pit stop zjechały w tym samym momencie. Auta prawie cały czas dzieliła niespełna sekunda! Na 42 minuty przed końcem czasu na barierkach w żwirze na jednym z zakrętów zatrzymało się Alpine numer 35, które jechało po miejsce trzecie w generalce. Samochód z małymi uszkodzeniami przy pomocy obsługi technicznej wrócił na tor, ale stracił swoją pozycję i musiał być ściągnięty na naprawy do garażu. Na ostatnich okrążeniach Corvette wpadło w problemy po przeleceniu przez dwa zakręty i ostatecznie dojechało do mety z dużymi uszkodzeniami. Aston Martin wyprzedził amerykańską maszynę na linii mety przed ostatnim okrążeniem!
Tegoroczne Le Mans po sensacyjnym przebiegu zakończyło się wygraną zespołu Porsche LMP Team z kierowcami w składzie Earl Bamber, Timo Bernhard i Brendon Hartley. Dla Bambera i Bernharda była to druga wygrana w karierze, dla Harley'a pierwsza. Dla Porsche było to już dziewiętnaste zwycięstwo w Le Mans. Niemiecki prototyp pokonał tylko 367 okrążeń, które odpowiadają dystansowi prawie 5002 kilometrów. Po raz pierwszy od 2003 roku zobaczyliśmy wieloklasowe podium i po raz pierwszy na podium stanęły załogi LMP2: miejsce drugie ze stratą jednego okrążenia w samochodzie z numerem 38 zajął zespół Jackie Chan DC Racing w składzie Tung, Laurent i Jarvis, a miejsce trzecie ze stratą trzech okrążeń wpadło w ręce zespołu Vaillante Rebellion w składzie Piquet Jr, Heinemeier Hansson i Beche z numerem 13. Toyota klasy LMP1 zajęła dopiero dziewiąte miejsce.
W grupie GTE Pro po emocjonującej końcówce jako pierwszy do mety dojechał ciemnozielony samochód numer 97 zespołu Aston Martin Racing w składzie Turner, Adam i Serra (19 miejsce w generalce). Corvette po katastralnym ostatnim okrążeniu dowiozło do mety tylko trzecie miejsce. Na drugie w ostatnich chwilach wskoczył fabryczny Ford GT numer 67 ekipy Ford Chip Ganassi Team, która liczyła na powtórzenie zeszłorocznej wygranej amerykańskiej marki. Najlepsze z nowych 911 RSR uplasowało się czwarte w klasie. W grupie GTE Am z przewagą dwóch okrążeń wygrał zespół JMW Motorsport w Ferrari numer 84 w składzie Smith, Stevens i Vanthoor (27 miejsce w generalce). Drugie było Ferrari w barwach Spirit Of Race, a trzecie Ferrari zespołu Scuderia Corsa.
Le Mans było trzecią z dziewięciu eliminacji szóstego sezonu pucharu World Endurance Championship, która jako jedyna punktowana jest podwójnie. Bernhard, Bamber i Hartley po wygranej objęli prowadzenie w klasyfikacji generalnej kierowców, w której wyprzedzili zawodników Toyoty. Na pozycję trzecią wskoczyli kierowcy Jackiego Chana. W tabeli konstruktorów Porsche wyrobiło sporą przewagę nad Toyotą, a w grupie producentów GT na miejsce pierwsze przed Ferrari wskoczył Ford, którego kierowcy prowadzą w generalce zawodników GT. Kolejną eliminacją będzie 6-godzinny wyścig na Nürburgrignu, który zaplanowano na 16 lipca.
Aktualizacja 20.06.2017 / Po badaniu technicznym po wyścigu i analizie zebranej dokumentacji wyszło na jaw, że nie wszystkie samochody ze ścisłej czołówki spełniają regulamin. Okazało się, że zespół Vaillante Rebellion z numerem 13, który dojechał na miejscu trzecim, dokonał nieprzepisowej modyfikacji tylnej części karoserii (z powodu awarii rozrusznika wycięto otwór w celu łatwiejszego, ręcznego uruchamiania silnika). W wyniku przewinienia załoga została zdyskwalifikowana, a na trzecie miejsce awansował drugi zespół Jackie Chan DC Racing: samochód numer 37 z załogą w składzie Cheng, Gommendy i Brundle. Vaillante Rebellion zamierza jeszcze złożyć odwołanie.
Źródło/zdjęcia: lemans.org, fiawec.com 24 Heures du Mans 2017 na forumSubskrybuj kanał RSS aktualnościSkomentuj na forum